Go To Project Gutenberg

wtorek, 30 stycznia 2018

Nadchodzi reset

-


Jamesa Rickardsa nie trzeba specjalnie rekomendować ekonomistom i analitykom geopolityki, od kilku lat zwłaszcza, gdy za sprawą kilku swoich książek stał się bywalcem Bloomberga i innych stacji gospodarczych. Ostatnie dzieło The road to ruin chyba nieprzypadkowo przypomina w swej syntetycznej diagnozie klasyczne dzieło Hayeka The road to serfdom. Napisane przystępnym językiem rysują one zrozumiały obraz skądinąd pozornie skomplikowanych i niepojętych w swej złożoności procesów gospodarczo-politycznych wielkiej skali. Co szczególnie wartościowe w osobie Rickardsa to łatwy do zauważenia fakt, że jego piśmiennictwo stanowi organiczny rezultat wszechstronnego zawodowego doświadczenia w charakterze analityka i doradcy gospodarczego, a nie na odwrót. Rickards z pewnością nie jest ani pisarzem, ani dziennikarzem, a i badaczem w bardzo wąskim znaczeniu: czysto utylitarnym. Szeroka erudycja historyczna stanowi dla niego jedynie warsztatowy fundament do właściwego postawienia i sformułowania na odpowiednich przykładach hipotez. Liczy się bowiem tylko jedno, właściwe sedno z centralnym pytaniem: jak jest naprawdę w gospodarce i jak ona działa? I naturalnie jaki jest dalszy plan. Po to klienci prywatni, instytucjonalni i rządy wynajmują doradców pokroju Rickardsa, aby pomógł im odpowiedzieć na tak bezkompromisowo postawione pytania i sformułować w ich wyniku skuteczną strategię. Taka jest klientela elitarnego miesięcznika Strategic Intelligence i łatwo z samego choćby tytułu odgadnąć jedną gwarantowaną klasę stałych prenumeratorów: wywiady. Śladów stałych kontaktów z nimi Rickardsa jest więcej i choćby z tego jednego powodu trudno patrzeć na jego ostatnią działalność wydawniczą jedynie jako na reklamowy wehikuł, służący skutecznej autopromocji.

Pisarstwo fachowe, jak by nie było popularne, stanowi bardzo skąpe źródło utrzymania, a nakład koniecznej do eleganckiego wyłożenia diagnozy aktualnej sytuacji monetarnej i gospodarczej świata pracy nie uzasadnia takiego wyboru, gdyby właściwym celem była jedynie reklama. Owszem, jedna książka jako swoista wizytówka, to wręcz naturalne, ale już cała ich seria to chyba przesada, zwłaszcza przy pozostałej aktywności, z konsultingiem na czele. Wszystko to staje się w miarę spójne przy bliższym oglądzie sylwetki Rickardsa. Jest on typowym absolwentem Ivy League, całe życie obracającym się w międzynarodowym otoczeniu amerykańskich banków, wielkich korporacji oraz organizacji rządowych. Był wśród doradców krachu funta, kryzysu LTCM, podobnie jak dziewięć lat temu podczas upadku Lehmana i początku wielkiego kryzysu finansowego. Co jeszcze wymowniejsze był w ścisłej czołówce elitarnej grupy śledczych, badających finansowe wątki ataku na WTC w pamiętnym roku 2001, z wieloma niezwykle wymownymi aberracjami rynkowymi temu towarzyszącymi, w tym kilkukrotny wzrost futuresów put na wybrane spółki giełdowe, na przykład linie lotnicze. Sam dostęp do tajnych i poufnych danych finansowych świata przekonuje, że Rickards jest insiderem w znaczeniu elitarnej wiedzy, a badaczem i analitykiem narodowego bezpieczeństwa gospodarczego z zawodu, czego nie wypada mu tak obcesowo pisać w swym życiorysie, bowiem musiałoby to wyglądać pokracznie w rodzaju: przez całe zawodowe życie utrzymywałem ścisły kontakt z bezpieczniakami, robiąc dla nich skomplikowane zlecenia analityczne, ale zaraz zobaczymy na przykładach, że do tego się jego curriculum sprowadza. Czy jego wydawnicza aktywność jest kontynuacją tych prac i zainteresowań? W sensie wiedzy i meritum bezspornie tak, ale czy jest coś jeszcze głębszego, w rodzaju publicznej promocji określonego obrazu świata? Pytanie jest uzasadnione, a prawdopodobna odpowiedź na nie bardzo intrygująca.

Pisanie pamiętników i poradników pod koniec kariery stanowi dla jednostek wybitnych naturalne jej podsumowanie, z nieodzownym w takich wypadkach rachunkiem sumienia w tle. Taki schemat pasuje do Rickardsa tylko połowicznie, gdyż z jednej strony jest wciąż aktywny, ale z drugiej strony seria książek nosi bardzo wyraźny ładunek polityczny, zalecając działania praktyczne, a także rysując jednoznaczny scenariusz rozpoczętego już ataku pewnej koterii finansistów świata, zmierzającej do przejęcia nad nim globalnej kontroli. Brzmi jak klasyczna” teoria spiskowa” jeśli spytać typowego przedstawiciela mediów, ale niestety nie da się Rickardsa nijak do tej grupy teoretyków przypisać, chyba że całkiem poważnie i oficjalnie – i to na rządowe zlecenie! Kiedy zatem u schyłku kariery wybitny insider wydaje całą serię popularnych książek na ten temat, to chyba nie dla osobistej satysfakcji, ale naprawdę w celu publicznej ekspozycji jednego z największych zagrożeń współczesnych. No bo jeśli istnieje w realizacji światowy spisek, polegający na centralizacji finansów świata i podporządkowania ich w ramach jednej światowej waluty jednemu centralnemu bankowi, pracującemu pod dyktando rządu światowego, to niewątpliwie stanowi to dla indywidualnych wolności oraz władz pojedynczych państw śmiertelne zagrożenie?

Owóż plan wprowadzenia New World Order {NWO} bez wątpienia istnieje, a został zademonstrowany publicznie w pamiętnym roku 1948 w postaci choćby futurystycznej powieści „1984”, ale także innych prac, zdecydowanie bardziej rzeczowych. Kiedy obecnie Rickards szkicuje jego finansowe implikacje, to wypada się im przyjrzeć, bowiem do fantastów ten człowiek nie należy. Nie da się go ani wyśmiać, ani zignorować, zwłaszcza gdy raz po raz udowadnia w trafnych krótkoterminowych prognozach decyzji Fed oraz kursów walutowych, że doskonale rozumie co się w finansach dzieje. I co ważniejsze rozumie sposób podejmowania decyzji i działania głównych aktorów wielkich finansów. Bo jest jako się rzekło insiderem.

Z krótkiej dyskusji wstępnej wyłaniają się takie oto motywacje Rickardsa. Najważniejszą jest zdecydowane odrzucenie idei NWO, z jej wszystkimi implikacjami instytucjonalnymi i społecznymi. Zarówno jego książki, jak i zwłaszcza wystąpienia w mediach pokazują, że nie jest przyjacielem MFW i BIS, a na ich dalekosiężne plany strategiczne światowej dominacji patrzy z lękiem i pogardą. Misja ostrzegania przed ich niebezpiecznymi skutkami tylko marginalnie służy promocji właściwej aktywności doradczej, należy ją zatem potraktować jako hobby, albo zwyczajnie jako przejaw aktywności społecznej i patriotycznej. Taki jest pamiętajmy podstawowy rys charakterologiczny najlepszych współpracowników wywiadu: autentyczny patriotyzm. Patrząc całościowo na aktywność Rickardsa trudno nie dostrzec logicznej spójności z ostatnią modą na odrodzenie patriotyzmu narodowego w ekipie Trumpa, stającej okoniem przeciw planom internacjonalistów, przyspieszających swe działania integracyjne Stanów w nowym światowym porządku, zdominowanym przez ONZ i MFW.

Stąd i kampania prezydencka, a nawet jej ciąg dalszy w postaci serii skandali, rozgrywających się na oczach świata, stawia naprzeciw siebie sprzeczne interesy patriotycznych odłamów wywiadu, zwalczających internacjonalistów. I logiczną koleją rzeczy Rickards wprawdzie stara się zachować polityczną neutralność, aby nie zrażać potencjalnych klientów, ale i tak wyraźnie stwierdza, że Trump jest lepszym kandydatem od Clinton. Kiedy otwarcie mówi zatem o już rozpoczętym ataku na finansowe fundamenty wolnego świata celem wprowadzenia nowej światowej waluty i nowego porządku, to wypada nam potraktować te ostrzeżenia poważnie, gdyż z jednej strony pasują one do informacji z innych źródeł, a z drugiej w takich okolicznościach trudno podejrzewać Rickardsa o tani sensacjonalizm. Nie po to wydał serię popularnych prac, aby na fali sensacji sprzedać kolejną. Nie ten człowiek, nie ten temat i na koniec nie ten moment. A skoro tak, to właśnie wykazaliśmy okrężną drogą, że epoka petrodolara znajduje się na ukończeniu, a desygnowanym jego następcą jest elektroniczny koszyk walut SDR Krystyny Lagarde z MFW, od lat przygotowującej się starannie do roli szefowej finansów globu. Tak brzmi w skrócie teza Rickardsa.


Koniec wolności

Otwarcie ostatniego etapu globalizacji, z redukcją obywatelskich wolności we wszechogarniającym państwie policyjnym, nastąpiło w zamachu na WTC, krótko po którym na arenie międzynarodowej rozpętano trwającą w najlepsze do dziś wojnę z terroryzmem, a na frontach wewnętrznych nowe antyterrorystyczne przepisy policyjne, począwszy od Patriot Act, poprzez niekończący się korowód ograniczeń, obostrzeń i otwartych ingerencji w prywatne życie. Zmiany te były konieczne w sensie instytucjonalnym do zaprowadzenia powszechnego przymusu jednostkowego oraz co jeszcze ważniejsze instytucjonalnego. W nadzwyczajnych sytuacjach zagrożenia organy państwa przejmują po prostu bezpośrednie kierowanie wybranymi sektorami dowolnej działalności: wytwórczej, usługowej i finansowej, w sektorze prywatnym. Jak powiada Rickards stosowne przepisy wyjątkowe perfekcyjnie opracowano pod kierowniczym okiem MFW w ciągu ostatniego piętnastolecia w całym świecie rozwiniętym, a wszystko pod hasłem przeciwdziałania skutkom terroryzmu oraz naturalnie dla zachowania stabilności finansowej. Wie o niej niejedno sam Rickards, będąc światowym liderem w dziedzinie teorii gier oraz teorii systemów złożonych, a takimi są za natury wielkie systemy finansowe. Kryzys finansowy 2007, jak powiada Rickards odpalony świadomie i celowo, dał wygodne i pilne uzasadnienie do planowanej przez globalistów, nieodzownej dla NWO koncentracji decyzji finansowych na szczeblu światowym. Na razie objawia się to w postaci koordynacji finansowej planów QE między USA, Unią i Japonią, przy rosnącym udziale Chin, ale istota zmian po 2008 roku polega na wprowadzeniu w finansach powszechnej zasady ręcznego sterowania kryzysowego na szczeblu światowym.

Koronnym przykładem jest tu tzw. dyrektywa stabilności finansowej, nakazująca przy kłopotach bankom procedurę tzw. bail-in, czyli przy niebezpieczeństwie bankructwa zamknięcie oddziałów i rozliczenie wierzycieli i dłużników za zaliczeniem wszystkich depozytariuszy na równi z obligatariuszami banku do klasy wierzycieli. Czyli „twoje” pieniądze w banku właśnie przestały być twoje, a ty stałeś się nieświadomym i nieuprzywilejowanym inwestorem swojej gotówki, ulokowanej jako pożyczka dla banku. To sławna dyrektywa cypryjska, bo to tamże przetestowano w praktyce jej działanie. Banki cypryjskie były zamknięte miesiącami, a posiadaczom rachunków pozwolono jedynie na symboliczne wypłaty rzędu 50 euro dziennie z bankomatów. Nie ma dziś otóż nawet potrzeby otwierania zamkniętych na głucho oddziałów, aby utrzymać częściową aktywność systemu, wystarczą bankomaty, internet i komputerowe centra obsługi telefonicznej. I wszystko pomimo ogromnej fali niezadowolenia przebiegło bez większych incydentów, nie licząc naturalnie epidemii osobistych tragedii, polegających na utracie znacznej części oszczędności i plajcie tysięcy małych firm.

Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 44/17
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut