Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Mamy plan. Klawy jak cholera

-
Zapewne zauważyłeś/aś jak od mniej więcej roku rodzinny duet Morawieckich dzielnie sobie poczyna na politycznej arenie. Senior Morawiecki zadaje szyku w sejmie i okolicach z przyboczną gwardią, wywodzącą się z „Solidarności Walczącej” i jest koniecznym niemal uczestnikiem wszelkich parlamentarnych ustawek, zmyłek i kombinacji. Właśnie obejrzeliśmy go w świetnie przeprowadzonej akcji przy głosowaniu kandydatury nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, rekomendowanego przez PIS. Zauważmy, że merytorycznie bardzo sensownego. Oto Kornel, legenda podziemia, musiał akurat na czas tego newralgicznego głosowania opuścić salę, sprawiając oczywiste wrażenie, że w głosowaniu udziału nie weźmie. Ale na wynikach głosowania – bardzo rozczarowujących dla opozycji – nazwisko Morawieckiego się pojawiło. Przy pomocy jego karty, która sali nie opuściła, głos oddała za niego koleżanka posłanka Zwiercan. Wprawdzie relacje o zaplanowanym i uzgodnionym działaniu w sprawie tego fortelu nie są jasne, oczywiste jest tymczasem, że tak stary polityczny wyjadacz jak Morawiecki zna arkana wszystkich manipulacji na wylot i trudno uwierzyć, że „zapomniał” swojej karty, opuszczając salę.

W wyniku miniskandalu z tego wynikłego Morawiecki gładko pożegnał się z klubem Kukiza, który w sprawie zarządził dyscyplinę, polegającą na głosowaniu przeciw albo opuszczeniu głosowania. Oto dlaczego Morawiecki wyszedł: wykonał z pozoru odgórne polecenie. Wydawało się, że plan opozycji bojkotu tego akurat głosowania, bardzo ważnego dla koalicji rządzącej z oczywistych powodów trwającego wciąż zamachu trybunalskiego, powiódł się. Aż do momentu odczytania wyników... Niebawem do trybunalskiego grona dołączy kolejny sędzia, krytyczny wobec dyktatury Rzeplińskiego. Gry i intrygi parlamentarne mają wiele odcieni. Właśnie przekonaliśmy się, że w kluczowej sprawie Morawiecki senior, jeden z wyborczych filarów komitetu Kukiza, właśnie z racji swej solidarnościowej kartoteki, nie tylko użył fortelu wbrew swemu klubowi, ale wszystko wskazuje na to, że był w tego fortelu samym centrum. Bowiem duet Morawieckich Kornela i Mateusza tkwi od samych początków u źródła obecnego rządu. Junior Morawiecki, niedawny młody szef banku BZ WBK stoi dziś na czele Ministerstwa Rozwoju, a w istocie całej ekipy modernizatorów, której drugim skrzydłem jest Nowoczesna z bankierskim zapleczem Balcerowicza. Tak się nieprzypadkowo składa, że Balcerowicz przez lata patronował swej osobistej platformie politycznej pn. Forum Obywatelskiego Rozwoju, w samej nazwie nawiązującej do Platformy Obywatelskiej. Dziś promuje on rozwój w ramach nowoczesnego Rysia Petru, który stanowi – jak łatwo się domyślić – kontynuację programu dzikiej prywatyzacji lat '90 ub. wieku, czyli „programu Balcerowicza”.

Nieprzypadkowo druga, alternatywna wersja rozwoju promowana i planowana jest dziś przez bankierskie środowisko, firmowane przez obecnego ministra, a niedawno prezesa banku z polskiej pierwszej trójki, Morawieckiego juniora, gdyż nie ulega raczej wątpliwości, że także i w tym wypadku mamy do czynienia z planem modernizacji, opracowanej przez finansistów. Jak blisko oba konkurencyjne plany są sobie bliskie w warstwie słownej ukazują nam już same tytuły działań i inicjatyw. Oto nowy plan rozwoju dla Polski na najbliższe dekady, niedawno ogłoszony przez ministerstwo Morawieckiego, nazywa się Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju . Czy nie przypomina to Forum Obywatelskiego Rozwoju? Jasne, że przypomina, w końcu trudno wymyślić coś nowego w oparciu o hasło modernizacji. Nawet nowej nazwy partii trudno jest wymyślić, stąd Nowoczesna, równie pretensjonalna, jak seria wielce popularnych produktów w dobie stanu wojennego pt. Popularny: papierosy popularne, proszek popularny, pasztet popularny... Wszystko podłej jakości i w tandetnych, burych opakowaniach. Bowiem popularny znaczy ludowy.

O Nowoczesnej wspominam nie bez kozery, gdyż dzięki fortelowi Morawieckiego udało się zdemaskować w praktycznym głosowaniu taktyczny sojusz Nowoczesnej, Kukiza oraz PO. Partie te uzgodniły bojkot głosowania sędziego Jastrzębskiego do TK, gdyż łączą je ciche umowy wyborcze. Jakkolwiek by się Kukiz nie zapierał i nie wypierał wychodzi dziś szydło {nie Szydło!} z wora – i w praktycznych działaniach potwierdza się właśnie jego ukryta pępowina, łącząca go z dolnośląskim baronem PO Schetyną. Pisałem o tym rok temu, w gorącym okresie przedwyborczym, wskazując powody, dla których nie można ufać działaniom komitetu Kukiza, wspieranym z cicha, a często całkiem otwarcie przez Schetynę. Ugrupowanie kukizowców nie było otóż żadną alternatywą wobec starych struktur PO, bowiem zostało przez te struktury po prostu zinfiltrowane. I wiadomo to było jeszcze przed wyborami prezydenckimi, a wnioski z tych działań – poszlakowe póki co – wówczas lojalnie przedstawiłem. Dziś otrzymujemy oto ich potwierdzenie, wraz z widomym gołym okiem rozpadem koła Kukiza, bowiem tak należy odczytać wyjście z niego z hukiem Morawieckiego seniora. Ten zapewne dołączy do PIS i powiększy tego przewagę w sejmie, ale nie to nas dziś interesuje. Ważniejsze jest dla nas ostateczne potwierdzenie, że w realizacyjnej praktyce zwycięża dziś program rozwoju rodem z Ministerstwa Rozwoju, czyli autorstwa Morawieckiego juniora. Warto się mu krytycznie przyjrzeć, zwłaszcza że nie tylko stanowi oficjalny program rządowy, ale w dodatku ma wszystkie polityczne atrybuty, konieczne do jego realizacji. Wygląda na to, że program modernizacyjny duetu Morawieckich będzie realizowany przez najbliższe lata. I z samej natury rzeczy pociągnie za sobą poważne skutki. Chodzi bowiem o zamierzenie naprawdę gigantyczne, od którego literalnie zależy nasza państwowa przyszłość – bez żadnej przesady i zadęcia. Całkiem po prostu. Jak widzisz mówimy o poważnych sprawach...

Na koniec fortelu Morawieckiego, który w końcu ukazał prawdziwe lojalności {Morawiecki za PISem, Kukiz z PO}, przypomnijmy nastrój wyborczy sprzed roku i genezę dwóch konkurencyjnych programów modernizacji, które wyszły ze środowisk finansowych: pierwszy z otoczenia Balcerowicza, drugi z grupy banków polskich. Nie stanowi to żadnej zagadki, gdyż plany, a już zwłaszcza wielkie plany z reguły sporo kosztują. Nic dziwnego zatem, że powstała założona nawet w tym celu całkiem nowa partia nowoczesnego Rysia. Równie mało zaskakująca jest ubiegłoroczna, gorączkowa aktywność duetu Morawieckich. Dziś ta praca zaczyna przynosić pierwsze widome rezultaty. Że mamy do czynienia z przemyślanymi działaniami długofalowymi niech nas przekona wymowny fakt, że ze wszystkich ugrupowań solidarnościowych przed rokiem z wielkim nakładem pracy i zapewne finansów zaktywizowała się tylko Solidarność Walcząca. Dlaczego tak się stało nie wiedzieliśmy przed rokiem, widząc tylko migawki działań duetu Morawieckich. Jeden „domykał” politykę, drugi w zaciszu gabinetów finanse. Dziś wszak, po ostatecznym i oficjalnym opublikowaniu akt Bolka przez IPN, nie możemy mieć już żadnych wątpliwości, że dla środowisk solidarnościowych i ogólnie identyfikujących się z kierunkiem przemian sprzed ćwierćwiecza idolem nie może być już sama Solidarność, z kapusiem w pierwszym szeregu. Koniecznie trzeba było otóż znaleźć kogoś innego, do poprowadzenia dzieła Solidarności dalej. Bowiem istotnie, jakkolwiek zabrzmi to propagandowo i pompatycznie, Polska musi dziś dokonać kolejnego zdecydowanego kroku w kierunku rozwoju, wyczerpała już bowiem wszelkie proste rezerwy, a koniecznie musimy iść naprzód, aby nie pozostać w tyle za światem. Stąd twierdzę, że przemyślni animatorzy politycznej sceny, wiedząc o nadchodzącym i niechybnym zmierzchu Wałęsy, zdecydowali się na najbliższą mu replikę tak, aby móc wciąż żywy i autentyczny potencjał solidarnościowego zrywu ponownie wykorzystać. Stąd przyspieszony awans na polityczne salony Kornela Morawieckiego. W polityce bowiem przypadków nie ma, jedynie sama, bolesna pragmatyka.


Diagnoza

Jako że finansiści i bankowcy w szczególności wiedzą zadziwiająco dobrze, jak ma się ekonomia, wypada choćby dla porządku zajrzeć do diagnozy Morawieckiego, zanim przyjrzymy się dalekosiężnym planom jego ministerstwa – i co z nich dla nas wyniknie. Otóż obraz naszkicowany w jego programie jest wyjątkowo szczery i prostolinijny. Ukazuje nasze zacofanie po okresie „dynamicznego wzrostu” w całej, dojmującej jaskrawości. I naturalnie – gwoli politycznej poprawności – nie znajduje żadnych systemowych przyczyn tego stanu rzeczy, ani tym bardziej nie wymienia ich autorów. A wśród tych należałoby wymienić na poczesnym miejscu samego Balcerowicza, firmującego plan ekonomicznego szoku, któremu całkiem świadomie i z zimną premedytacją poddano Polskę przed ćwierćwieczem. Jego bezpośrednim wynikiem jest stan obecny, ze wszystkimi jego konsekwencjami. Polska oto znalazła się uwięziona w – jak to nazywa ministerstwo – pięciu pułapkach strukturalnych, skutecznie pętających nasz narodowy potencjał i przekreślających nasze szanse w przyszłości. Aby być zasobnym, sprawnym i nowoczesnym państwem, zdolnym sprostać wyzwaniom pojawiającym się w naszym otoczeniu – a tu niebezpieczeństw nie brakuje – musimy się z tych pułapek koniecznie wyrwać, inaczej staniemy się trwale krajem peryferyjnym, a nawet być może dysfunkcjonalnym. Tego wprawdzie ministerstwo tak otwarcie nie formułuje, ale wnioski są jednoznaczne.





Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 16/16

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut