Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 26 października 2015

Trzy karty Erdogana czyli Judeopolistan

-
Unia z Turcją czy Ukrainą? Judeopolistan

Że rozpatrywanie kwestii ukraińskiej w nowym świetle ma sens, zwłaszcza jako alternatywy, a być może uzupełnienia marzeń tureckich, przekonują tymczasem ostatnie kroki administracji kijowskiej. Czynią one powiązanie konkurencyjnych projektów Islamistanu {Turkolandu} oraz Judeopolonii w jedną, harmonijną całość bliskimi realizacji. Brzmi to zaskakująco, ale pomyśl przez chwilę jak dalece zaskakujące jest dla ciebie ultimatum Edogana, wyciągnięte z niego tu na gorąco wnioski, w konfrontacji z totalnym milczeniem na ten temat? Czy to ja jestem oszołomem, że rozważam ten wydawałoby się nieprawdopodobny temat i szaleńcze pomysły, czy reszta świata oszalała? Bo fakty, które podaję, są prawdziwe – i łatwo je zweryfikujesz. Dlaczegóż zatem takie grobowe milczenie? Bo trwa pogrzeb Unii, którą znamy, a na pogrzebie nie wypada krzyczeć.

Oczywiście pogrzeb jak pogrzeb, a żyć dalej trzeba, więc powstanie nowa, lepsza, bardziej otwarta, nowoczesna, tolerancyjna i multi-kulti Unia, a ściślej nawet Turkoland, powiązany z Judeopolonią. Słowem Judeopolistan. Dlaczego tak sądzę? Otóż sądzę tak po dość zdecydowanych i konsekwentnych posunięciach naszego wschodniego sąsiada, króla czekolady, zwanego prześmiewczo Pornoszenką, z d. Walcmana zresztą. To nie jest – podobnie jak i Erdogan – zawodnik wagi piórkowej, ale cyniczny i bezwzględny mafiozo, podzielający najwyraźniej z tureckim odpowiednikiem nie tylko podobny życiorys i światopogląd, ale nawet upodobania. Czy to przypadek, czy ironia, że obaj realizują równolegle dwa konkurencyjne projekty, prowadzące w końcowym wyniku do wspólnej syntezy, z której żaden z nich nie będzie zadowolony? Nie mam bowiem wątpliwości, że Judeopolistan powstanie zapewne na ich bezpardonowej walce. Bratobójczej walce chrześcijaństwa z islamem o prymat w Europie.

Wiemy z działań oficjalnych, których nie da się już nijak ukryć, że przyjęcie Ukrainy do NATO jest nie tyle kwestią przesądzoną, ale wręcz faktem dokonanym. Jestem świadom, że to dla ciebie nowość, bo nikt o tym oficjalnie nie zawiadamiał, niemniej tak jest w istocie. To przekonanie opieram nie tyle na moich prognozach z ostatniej jesieni i wiosny, co na powtarzających się wypowiedziach generalicji ze sztabu NATO oraz armii ukraińskiej. Nie tylko Ukraińcy biorą regularny już udział w szkoleniach, ćwiczeniach i manewrach natowskich na swoim terytorium, którymi kieruje z ramienia NATO notabene nasz gen. Pacek, ale także za granicą. Przy okazji potwierdza się w całej rozciągłości nasz udział w samym przewrocie majdanowskim i szkoleniu ich „demonstrantów” i wojskowych, o którym piszę od lutego 2014. Udział jednostek w regularnych ćwiczeniach nie jest możliwy bez faktycznej integracji w strukturach NATO: ze zintegrowanym dowodzeniem, procedurami bezpieczeństwa itd. Co więcej ćwiczenia są faktycznym wdrożeniem procedur NATOwskich, bowiem jakoś trzeba je wprowadzić. Inaczej mówiąc Ukraina formalnie nie jest w NATO, ale wprowadza wszystkie jego procedury na szczeblu operacyjnym. Czyli praktycznie jest już i działa w NATO, a formalne „wejście” będzie jedynie pustą formalnością, zatwierdzającą stan faktyczny. Ten stan faktyczny nie jest tylko moją obserwacją, potwierdzoną przez kilku – co bardzo ważne – generałów ze sztabu NATO, którzy wymienione okoliczności w całej rozciągłości potwierdzają. Potwierdzają to także sami, najbardziej zainteresowani generałowie ukraińscy, nie ukrywając zresztą swej dumy. Trudno się im dziwić, skoro na szali leży nie tylko cała ich kariera zawodowa, ale wręcz istnienie całego państwa...

Zdaję sobie sprawę, że opisałem właśnie nieomylne symptomy sprawy, o której wszyscy zgodnie milczą, a jednak jest ona potwierdzonym, niezaprzeczalnym faktem. Swoją drogą liczba dysonansów na stronę tekstu musi szczególnie rajcować moich czytelników, choć nie jest moją wyłączną zasługą, ale świata w którym przyszło nam żyć. Rządziciele po prostu nam o niczym nie mówią, więc nawet minimalny wysiłek zajrzenia za kotarę nieodmiennie owocuje zwykle niemiłymi niespodziankami w rodzaju zasuszonego G, albo jakiegoś nieboszczyka. Tak więc Ukraina jest już w NATO, a skoro nam o tym nie mówią, to mają w tym jakieś niecne zamiary. To oczywiście nie koniec, bowiem Ukraina jest także – jak pisałem swego czasu – jedną nogą, z pozoru lewą, w Unii Europejskiej. I tu doszliśmy właściwie do sedna majdanowskiego wista. W chwili bowiem, gdy Putin obiecywał Poroszence przy błogosławiącej zgodzie Merkel i Hollanda {pamiętne spotkanie robocze, z którego komunikat nic nie mówił}, zapewnił sobie jednocześnie wejście do Unii, czyli pełnoprawne członkostwo.

Zjednoczenie krainy z UE formalnie wydaje się sprawą odległą i rozbija się o tysiąc szczegółów formalnych, z deficytem budżetowym, a otwarcie mówiąc niewypłacalnością Ukrainy na czele. Wedle oficjalnych wypowiedzi brukselskich biurokratów Ukraina nie ma szansy na wejście do Unii w najbliższych latach. Któż bowiem o zdrowych zmysłach zechce przyjmować i jednoczyć się gospodarczo i społecznie z bankrutem? W rzeczywistości sprawa, podobnie jak i integracja z NATO, wygląda zgoła odmiennie. Oto czekoladowy prezydent po pamiętnej konferencji w kameralnym gronie pochwalił się kilkakrotnie, że sprawa rychłej integracji Ukrainy z UE jest już postanowiona i co więcej nastąpi w przeciągu najbliższego roku!

Znów musisz przez chwile ochłonąć, gdyż posiadanie takiego sąsiada w Unii – bankruta, w dodatku w środku wojny domowej z atomową Rosją, w którą na mocy zobowiązań sojuszniczych zostaniemy siłą rzeczy wciągnięci – nie jest łatwym przeżyciem. Niemniej jest faktem, potwierdzonym przez dodatkowe okoliczności, a mianowicie tę, że w drugiej sprawie z konferencji – obietnicy Putina – Poroszenko wbrew wszelkim oczekiwaniom nie mylił się, a Putin obietnicy dotrzymał. Jeszcze jedną, wysoce znamienną okolicznością jest ta, że duumwirat Merkel-Hollande faktycznie rządzi dziś w Unii i wszędzie tam, gdzie zajmowali głos razem {a następowało to z reguły w najpoważniejszych sprawach} ich uzgodnienia były następnie realizowane. Tak więc, sądząc z innych działań Poroszenki, nie jest on ani paplą, ani konfabulantem, a jego słowa o wejściu do EU należy traktować poważnie, sprawa rozszerzenia Unii na wschód została właśnie przesądzona i za rok będziemy już we wspólnym, europejskim domu, także a może zwłaszcza nawet na Dzikich Polach znowu w domu. Którego zresztą zaraz każą nam bronić, ale to nieuchronna konsekwencja, więc nie możesz się buntować.

W opisanych okolicznościach trudno mówić, aby ultimatum Erdogana było jakoś szczególnie egzotyczne. W końcu Turcja przynajmniej nie jest bankrutem, ma stabilne, dodatnie saldo obrotów bieżących i w miarę stabilny budżet. Rozszerzenie Unii na południe byłoby, przynajmniej w świetle jej nagłej ekspansji na wschód, praktycznie do przedsionka Putina, o który trwają właśnie zażarte walki gdzieś na linii Donu, zamrożone z powodów klimatycznych na okres zimowy, o wiele lepszym pomysłem, przynajmniej gospodarczo. Tak czy siak, będziemy mieli przymusową integrację z południem w postaci inwazji islamu. Czyli praktyczny Islamistan, niezależnie od tego, czy z tureckimi wizami, czy bez. Dodatkowo na wschodzie będziemy mieli Jewkraine włączoną do UE, co w praktyce okaże się zapewne realizacją jakiegoś wariantu Judeopolonii, bo ktoś tym wszystkim musi rządzić. Nie na darmo cały bez wyjątku rząd Jaceniuka obecnie ma paszporty jednego państwa – i nie jest to państwo europejskie.

Połączenie dwóch wydawałoby się konkurenyjnych projektów – Islamistanu oraz Judeopolin – w jednym, multi-kulti superpaństwie pt. Unia Europejska, zaowocuje zapewne praktycznie powstaniem niezdolnego do życia bękarta, skazanego na naturalną zagładę z powodu organicznej niezdolności do samodzielnego życia. Będzie to prawdopodobnie Judeopolistan jak już napisałem i wcale nie jest to tak odległe, jak z obłąkańczych pomysłów mogłoby się wydawać. To się już dzieje i wydarzy za naszego życia. Wejście Ukrainy do Unii, podobnie jak i Turcji jest już praktycznie przesądzonym faktem. Pozostają zaledwie drobne, techniczne szczegóły w postaci wiz, ale sam/a przyznasz, że to są zaledwie drugo, jeśli nie trzeciorzędne drobiazgi w obliczu fundamentalnej przemiany Unii, która miała być Europejska, a staje się na naszych oczach Azjatycka! Jak to się mogło stać? Pomyślmy przez chwilę, który to człon Judeopolistanu tak przemyślnie zadziałał, że projekty „komplementarne albo substytucyjne” zamieniły się w jedną, cuchnącą, azjatycką maź?



Tekst stanowi podsumowanie bieżącej analizy Summa Summarum 43/15.

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut