Go To Project Gutenberg

czwartek, 7 sierpnia 2014

Wojna walutowa, handlowa, gorąca, czyli - żryj jabłka!

-
Czytelnikom niniejszego bloga temat jest znany od lat, ale tzw. mainstream z zadziwieniem odkrył, że mamy oto wojnę z Rosją!

Kiedy przed laty stwierdzałem, że nie warto się zbytnio podniecać i straszyć, że nadchodzi wielka wojna, bo ona już trwa, to "mądrzejsi" pukali się znacząco w wybrane, bolące miejsca, powołując się na ałtorytety. Kiedy kilkadziesiąt już razy przypominałem żelazną regułę wielkich kryzysów, a mianowicie, że choć mają podłoże ściśle ekonomiczne, to są rozładowywane w końcu poprzez wojnę, to "mądrzejsi" przekonwywali, że to już nudne, lollar nie upadnie, a to wieszczenie katastrof jest żałosne.

Czas byłby w końcu dorosnąć, się ogarnąć i przestudiować te wszystkie wątki - nie uważasz drogi watsonie? Po pierwsze- i wiadomo to z absolutną pewnością od pięciu lat - trwający kryzys gospodarki świata, spowodowany dojściem do granicy wzrostu w postaci globalnej ekspansji kredytowej, nie zniknął, nigdzie nie uciekł i nie został rozwiązany. On trwa podskórnie, zasypany tymczasem monstrualną, wręcz kosmiczną górą nowego i całkowicie PUSTEGO, bo nie pracującego kredytu w bankach centralnych FED, EBC i CNB [dolar, euro, juan]. Bilanse banków centralnych wręcz się zwielokrotniły, a w ślad za tym stopy procentowe [koszt pożyczki między bankami] sięgnął w tzw. gospodarkach rozwiniętych dosłownie ZERO! Pieniądza bankierzy mają tyle, że obligacje niemieckie, szwajcarskie mają wręcz UJEMNE rentowności, co samo w sobie stanowi wystarczający dowód na to, że system się zawala. Kłopot dla prostego człowieka na tym, że on tego nie rozumie - jak to się zawala, skoro tyle tej forsy jest, że jest praktycznie za darmo? Ano się zawala, bo pomimo że forsa dla banków jest praktycznie za darmo, to koniunktura na świecie nie ma zamiaru galopować do przodu, ba!, nie chce nawet czknąć. Dobre czasy się skończyły.

Po drugie - co także wiadomo od pięciu lat - w czasach wielkiego kryzysu - a jak wspomniano z takim mamy teraz do czynienia - sekwencja wydarzeń jest w finansach międzynarodowych następująca: wojna walutowa, wojna handlowa, wojna tout court. Tak było zawsze, bo tak działa psychologia człowieka te wojny prowadzącego. Tego uczy historia.

Programy tzw. quantitative easing, wprowadzone przez brodatego Benka, wyglądającego na leśnego dziadka, ale o wiele bardziej niebezpiecznego, bo rzucającego na świat dosłownie biliony dolarów, zainicjowały totalną wojnę walutową każdego z każdym, czyli wyścigi w szmaceniu rodzimej waluty, aby podtrzymać wewnętrzną koniunkturę i eksport przez rozdawnictwo darmowej kasy. W ślad za FEDem niemal natychmiast podążyła Europa i Chiny, zaraz potem Japonia. Rozpoczął się wyścig w szmaceniu walut, jakkolwiek kontrintuicyjnie to brzmi. Celem każdego z wielkich graczy jest maksymalne osłabienie własnej waluty.

Obecnie program QE, zgodnie zresztą z moimi ubiegłorocznymi prognozami, wówczas całkowicie pod prąd prognoz "analityków" jest konsekwentnie skracany i w październiku zostanie planowo zamknięty. Koniec drukowania pustej kasy! Co dalej? Jak to, co dalej. To co zwykle - wojny handlowe. Skończyły się podchody i przegrupowania, a zaczęły prawdziwe zawody. Grupa BRICS wręcz założyła właśnie swój własny fundusz walutowy i bank rozwoju, czyli instytucje mające zastąpić MFW i BŚ, operujące w dolarze. Te alternatywne instytucje przyspieszą wychodzenie petrodolara z funkcji jedynej waluty rezerwowej, bowiem BRICS będą same sobie finansować swoje inwestycje i handel, bez potrzeby przechodzenia przez dolara. Poważną rolę w przyspieszeniu negocjacji wielu naprawdę bardzo rozbieżnych interesów były agresywne kroki zwłaszcza USA w wojnie walutowej właśnie, polegające na embargu nałożonym na wiele obszarów, krajów i produktów, z powodów stricte politycznych. Moim zdaniem kluczowym wydarzeniem było ubiegłoroczne całkowite wykluczenie Iranu z systemu SWIFT, czyli akt stricte wojny ekonomicznej, walutowej, w dodatku agresywnej. Dzięki temu zdesperowany Iran, aby w ogóle przetrwać - bo nie jest samowystarczalny i musi coś eksportować, a jak ma eksportować, jak nie ma jak przyjąć zapłaty - porozumiał się z Rosją uruchamiając całkowicie niezależny od tradycyjnego systemu bankowego i dolara w szczególności system rozliczeń, polegający na ropie, złocie i rublu. Jego zwieńczeniem jest właśnie podpisany kontrakt ne eksport irańskiej ropy do Rosji... w kwocie ok.20 mld dolarów.

Kontynuacją wojny handlowej, objawiającej się w postaci embarga na różne towary i usługi, a którymi obdarowano niepokorną Rosję, jest naturalnie wojna gorąca. Co prawda trwa ona w postaci zastępczej na terytorium Ukrainy, ale nie stanowi dla żadnego czytelnika niniejszej witryny tajemnicy, że jest to klasyczna wojna wschód-zachód, a konretnie NATO-Rosja, ściślej USA-Rosja. NATO obłożyło Rosję, za nieustępliwą postawę w wojnie domowej na Ukrainie oraz wykonaną przez nią błyskawiczną aneksję Krymu, licznymi sankcjami handlowymi, które spowodowały m.in. upadek największego taniego przewoźnika z Moskwy Dobrolot w samym środku sezonu, a w konsekwencji setki tysięcy opuszczonych za granicą jego klientów, wczoraj spotęgowano reakcją Moskwy w postaci całkowitego zakazu importu towarów rolno-spożywczych z krajów popierających sankcje wobec Rosji.

Wśród towarów rolno-spożywczych, które Moskwa zbojkotowała są naturalnie polskie jabłka, bowiem Polska jest tradycyjnie największym eksporterem warzyw i owoców do Rosji, a eksporterem jabłek w ogóle na świecie. O tym, że wojna krymska skończy się w nieunikniony sposób zatrzymaniem polskiego eksportu owoców i wieprzowiny do Rosji pisałem w ubiegłym roku, bo było to już wówczas oczywiste, zresztą miało odczuwalny wpływ na rynku hurtowym, w postaci spadku cen, zwanego przez Dobromirów promocją. Tak jest - dzisiejsze embargo było już oczekiwane zimą. Mówienie zatem dzisiaj o zaskoczeniu brzmi nawet nie jak pomyłka, ale ponury żart. Eskalacja sytuacji jest do bólu przewidywalna, wręcz nudna. Jasne, że na embargo jest odpowiedź, a wojna hadlowa skutkuje stratami po obu stronach. Nic w tym zaskakującego, ani nowego. Stało się tak, jak miało się stać.

Policzmy, ile nas to kosztuje: milion ton jabłek [tyle eksportujemy do Rosji] po 2 zł/kg daje 2 mld zł utraconej sprzedaży plus drugie tyle w innych asortymentach [wszystkie warzywa, jest tego trochę] daje miliard euro w segmencie owocowo-warzywnym. Co najmniej drugie tyle można doliczyć w zbożach i mięsie - wieprzowinie i wołowinie, mamy zatem dwa milardy euro strat rocznie w wojnie handlowej z Rosją. Oczywiście - jak przed miesiącami pisałem - nie jest to do końca strata całkowita, bowiem jabłka możemy zeżreć sami, a najlepiej je dać jako paszę świniom, te potem zaszlachtować i zrobić z nich kiełbasę wyborczą dla niezwyciężonej, walecznej armii wyborców.

Tak to już jest, że w wojnach handlowych nie ma wygranych - poza oczywiście finansistami, a w wojnie prawdziwej "wygrani" i "przegrani" dodatkowo jeszcze jako nawóz historii oraz katalizator koniunktury są solidarnie "eliminowani" z pola walki oraz ekonomii, przyczyniając się do "rozwoju gospodarczego" oraz "zwycięstwa demokracji".

Życzę zatem wszystkim udanych przygotowań do kolejnych odcinków wspaniale rozwijących się przygotowań do prawdziwej wojny, bo już jesteś ich uczestnikiem, choćby jako zwykły konsument jabłek, a niebawem byc może jako poborowy, bądź jego rodzina. Jak zrozumiesz z powyższego, z ekonomią, demokracją i historią żartów nie ma, bo rozwijają się według śmiertelnie poważnych wzorców, a w końcu chodzi przecie o to, że bilans musi się zgadzać, a jak ma się zgodzić, kiedy są dosłownie biliony pustego kredytu do skasowania? Zgodzi się jak zwykle - przez umorzenie. Czas to zrozumieć. Tak mówi bilans.

Tymczasem przypomnij sobie serię Praktyczny Poradnik Partyzanta, bo się przyda. Co prawda jabłka na bimber specjalnie się nie nadają, ale obłożone embargiem zboża na ten przykład - jak najbardziej! Sawicki - choć taki waleczny - ci strat nie powetuje, sadowniku z Sandomierza, mleczarzu z Mazur i producencie półtusz wieprzowych z Podlasia. Już to przyznał - Bruksela mu nie pozwala, taka jej lala, a koszty wojen handlowych, podobnie jak i innych, jak zwykle poniesiesz na własnych pleckach. Żebyś to w porę zrozumiał Sawicki i jego koledzy z bandy rudego cię kopią poniżej - dla własnego dobra. Mówią - dla własnego! - i to prawda, bo jakie twoje dobro może być w stratach?

Poza tym kopanie poniżej pleców ma walor dydaktyczny - może cię uchroni przed umorzeniem? Obudzony ma zawsze większe szanse... Najważniejsze nie dać się umorzyć, a w tym banda rudego ma już wprawę, co pokazała umarzając 150 mld aktywów OFE. Szast-prast i umorzone! Było i ni ma, jak w ruskim nomen-omen cyrku.

Nie daj się umorzyć, to podstawa, jabłka i kiełbasa są niezłe, ale to potem - nie ZAMIAST.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut