Go To Project Gutenberg

wtorek, 8 lipca 2014

Czy Aleksander Ścios oszalał?

-
Takie dramatyczne pytanie padło w blogosferze na temat zachowania jednego z poczytnych publicystów, wywodzącego się ze środowiska Antoniego Macierewicza. Pytanie równie dramatyczne, co zachowanie samego podmiotu, którego logika umyka ogromnej większości obserwatorów, zahipnotyzowanych jego szamańskim wręcz "antykomunistycznym" zacięciem. Twierdzę, że nie ma w nim niczego szalonego, a wręcz przeciwnie: w tym szaleństwie jest metoda - i do tego przewrotna.

Pan Ścios, czyli osoba zdekonspirowana przez swoją bezczelność na mojej stronie - na własne życzenie, bo stosuje chamską socjotechnikę i cenzurę - nie jest wbrew złości adwersarzy ani idiotą, ani szaleńcem, ani odmieńcem. Przeciwnie - na co wielokrotnie wskazywałem, bo jego pisaarstwo jest w dużej mierze wartościowe - jest świadomym i aktywnym graczem.

Dla kogo i czego poświęca swój talent, można odgadnąć, analizując kierunki jego publicystyki. Ja zaliczam go do stajni szabesgojów z Gazety Gojskiej, która pewne tematy ma nakazane, a pewne zakazane.

I tak pan Ścios pryncypialnie nie zajmuje się zamachem smoleńskim, bo wie, że zamachu dokonał ruski czekista i już. Nic nie trzeba badać, bo po co, kiedy wszystko jest jasne? Takiemu arcyboleśnie prostemu wyjaśnieniu swych motywacji jest wierny i choć jego arcybolesna prostota wśród czytelnictwa powoduje nieznośny dysonans, bo i pasuje do wydawałoby się przenikliwego i ostrego jak brzytwa samozwańczego analityka geopolityki jak świni siodło, Ścios powinien dostać punkty za konsekwentne przy nim trwanie.

Na podobnej zasadzie zakazu-nakazu Ścios, mimo że nia ma o sprawie zielonego pojęcia i zero faktów na potwierdzenie karkołomnej tezy, potrafi się na serio zająć - w ramach tematów nakazanych - sprawą Boston Marathon, w której widzi sprawców oczywiście w osobie Putina, poprzez czeczeńskich braci Carnajew, którzy cały "zamach" w Bostonie przeprowadzili na zlecenie Kremla. Nie przeszkadzają mu w wydaleniu serii na pozór poważnie wyglądających artykułów na ten temat zupełnie nie przystające do założonej tezy o Putinie terroryście fakty, na przykład całkowity bezsens logistyczny montowania takiej prowokacji na drugim krańcu świata bez żadnego widomego celu - bo cóż mógłby w takiej operacji bombowej Kreml uzyskać?

Nie przeszkadzają Ściosowi w snuciu zamachowych opowieści na temat Bostonu, opartych na smarkach z nosa, takie niewygodne fakty, że podczas biegu odbywały się "ćwiczenia antyterrorystyczne", ogłoszone wcześniej w prasie, a także nagrane podczas samej imprezy, polegające dokładnie na tym samym scenariuszu zamachu bombowego, który został zrealizowany. Ściosowi nie przeszkadzają w snuciu bombowych, kremlowskich bajek, opublikowane szeroko zdjęcia z kamer i telefonów widzów, na których widać ewidentnie podstawionych aktorów, odgrywających dantejskie sceny z użyciem teatralnych rekwizytów: a to jednemu aktorowi na wózku odpada sztuczna proteza nogi, to sobie ją przypina z powrotem, a to komuś wypada woreczek z substancją przypominającą krew, a to śmiertelnie zraniona wydawałoby się osoba wstaje z uśmiechem z kałuży krwi i bez widocznych problemów, mimo że ma złamane kończyny, kładzie się z powrotem w innym miejscu i pozycji... Ściosowi nie przeszkadzają fakty ze śledztwa, a mianowicie że bracia Carnajew od zawsze pracują dla amerykańskiego wywiadu, a starszy brat jest wżeniony w rodzinę FBI, stąd ich błyskawiczna kariera. Nie przeszkadza mu też, że podczas przesłuchania przyjaciela rzekomego zamachowca przez FBI, zostaje on zastrzelony strzałem w tył głowy. To wszystko robota Putina.

Czemu zatem nie pisze Ścios serii artykułów o Smoleńsku, o którym jest mimo wszystko więcej danych, a i sprawa dla nas bliższa i ważniejsza? On sam twierdzi, że nie trzeba, bo wszystko wiadomo. Bardzo oryginalne. Na Smoleńsk jest zakaz pisania, a na Boston Marathon - przeciwnie, jest nakaz.

Czy to jest opis objawów szaleństwa? Według mnie to jaskrawe przejawy dziennikarstwa zadaniowego na temat "wszystkiemu winien jest Putin", czyli szkoła szabesgojów. Tak się jakoś zawsze składa, że pan Ścios obszczekuje nieomylnie to drzewo, które wskazuje Usrael. Czy to może być szaleństwo? Być może, ale patrząc racjonalnie szalona, płomienna miłość raczej. Miłość do jednej, najważniejszej idei, która już to na jakiś temat każe pisać, a na inny - przeciwnie, surowo zabrania.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut