Go To Project Gutenberg

piątek, 15 listopada 2013

Sekta płonącej tęczy

-
Człowiek nie może się nadziwić, kiedy patrzy na ten cyrk, na gliniarzy prowokatorów bijatyk i zamieszek, tęczowe badziewia w historycznych miejscach, wystawianie odrażających i wulgarnych miernot w muzeach sztuki...

Czemu to wszystko ma służyć? Przecież wydaje się bez sensu.

Pytanie nie jest trudne i jeśli masz z nim kłopot, to zwyczajnie nie uważasz. W sposób oczywisty nie jest przypadkowe, że władze odrażającej bufetowej kreatury płacą ciężką forsę, aby w niewiarygodnie ciasnej przestrzeni placu Zbawiciela, zawdzięczającemu swe imię kościołowi ufundowanemu w podzięce, który inaczej wcale tam nie pasuje, wystawić monumentalną, badziewną tęczę w hołdzie dupodawcom, aby ktoś za chwilę mógł ją prowokacyjnie i dramatycznie puścić z dymem.

Nie jest przypadkowe, że jakiś bezimienny dupodawca kultury wygrzebuje dosłownie ze śmietnika "dzieła" prowincjonalnego skandalisty, specjalizującego się w eksperymentach z dziedziny skrzyżowania profanacji, nekrofilii i koprofagii i wystawia je na awangardowej ekspozycji.

Nie jest też przypadkiem, że jednocześnie spokojnie demonstrujący z flagami patriotyczny pochód atakują milicyjni prowokatorzy w jednakowych kominiarkach, kiedy w innym miejscu miasta podobni prowokatorzy palą psią budę przy wejściu do ruskiej ambasady.

Co ma wspólnego ruska buda, eksperymenty artystyczne w ekskrementach [ten kierunek proponuję nazywać w skrócie ekskretyzm dla wygody, bo zawiera też sugestię powinowactwa do kretynizmu] i mordobicie pod flagami narodowymi?

No pomyśl, drogi watsonie.

Jeśli ci synapsy nie stykają, to ci podpowiem, choć ślepy to widzi i głuchy to słyszy. Bracia straszni sprawdzają właśnie na tobie, ile gówna łykniesz, ile razy można dać ci w mordę oraz ile razy można sprofanować świętości twoich przodków: Boga, Honor i Ojczyznę, zanim się odwiniesz i zareagujesz.

Mam dla ciebie watsonie dwie wiadomości: złą i gorszą. Zacznę od złej.

Zła wiadomość jest taka, że sekta płonącej tęczy nie tylko nie ma zamiaru przestać, ale właśnie się dopiero rozgrzewa, bo do tej pory nie napotkała na swej drodze żadnego oporu i wydaje się jej, że można srać tubylcom na głowy zupełnie bezkarnie. Tu można dodać promyk nadziei dla równowagi, bo tubylczy indianie zaczynają się budzić z letargu i nareszcie ci trochę bardziej oświeceni zauważają, że dalej płonącej tęczy itp. dupodawczych przedstawień nie można bezczynnie tolerować.

Gorsza wiadomość jest taka, że ci trochę bardziej oświeceni nie wydają się wcale zauważać planowości akcji i cały czas przebywają w błogim znieczuleniu, że to wszystko jakiś przypadek i niesmaczny wybryk. Z takim podejściem porażka jest gwarantowana, bo łobuz przekonawszy się, że bezkarnie może nasrać ofierze na łeb, okładając ja przy tym po pysku, w następnym kroku przystąpi do planowanego, seryjnego gwałtu, a następnie każe sobie za niego zapłacić.

Niemożliwe? Spróbuj zaprzeczyć logice wypadków. Jest nieubłagana. I nie maż się za bardzo, bo to łobuza tylko rozwścieczy. Łobuza trzeba wyrżnąć w mordę. To nieuniknione. I elementarne watsonie. Niestety.

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut