Go To Project Gutenberg

wtorek, 23 kwietnia 2013

Quo vadis Europa?

-
Przed kilku dniami napisałem, że to jest bardzo ważny moment. Teraz wyjaśniam. Będzie krótko - dwa obrazki i parę słów. Reszta należy do ciebie.

Znajdujemy się w punkcie zwrotnym drogi watsonie. O ile niesamowicie trudno te punkty zwrotne [pivot] zidentyfikować, gdy się wydarzają, to ich konsekwencje i zasięg są bardzo głębokie. Teraz do rzeczy. Moim zdaniem znajdujemy się w Europie na rozdrożu - między pogłębieniem recesji [realizacja depresji, odwleczona programami "ratunkowymi"] i inflacyjną ekspansją, która skończy się po kilku latach całkowitym zeszmaceniem euro. O ile w dłuższej perspektywie w świecie papierowego pieniądza nieunikniona jest postępująca dewaluacja, a właściwie wyścigi w szmaceniu walut narodowych [czy internacjonalnych, jak euro], bo do tego sprowadzają się wojny walutowe, to w krótszym terminie może i powinna zwyciężyć deflacja, a to oznacza ciężkie tąpnięcie koniunktury.

Dlaczego tak twierdzę, wyjaśnią dwa poniższe obrazki. Na pierwszym z nich widać nieustanną pełzającą w Europie recesję, której nie da się zakleić kolejną transzą papierowego druku. Potrzebne są zmiany systemowe, czyli znalezienie nowego motoru wzrostu i rozwoju, a na to zwapniałej, stetryczałej, zlewaczałej i spedroniowatej Ojropy zwyczajnie nie stać, więc się nie wydarzy. Co się wydarzy zatem? Ano wydarzy się to, co zapowiada drugi obrazek, a mianowicie zrealizowanie przez Makrelę przymusowego, ekonomicznego zjednoczenia, czyli podboju Europy przez program oszczędnościowy, znany z historii jako depresja. Niewiele czasu zastało ciotce Markeli na zrealizowanie planu, bo jej własna baza zaczyna się burzyć, a do parlamentu poważnie wybiera się partia antyeuropejska, kalka włoskiej partii Beppe Grillo. Zanim Makrela całkowicie utraci sterowność, musi przeprowadzić swój plan, czyli teraz. Zapowiada to zresztą otwarcie ustami Schaublego, który mówi wprost, że Europa musi zrezygnować z części suwerenności, czyli - mówiąc ludzkim językiem - poddać się finansowemu dyktatowi IV Rzeszypospolitej. Oznacza to, że peryferie będą duszone tak długo, aż się nie poddadzą dyktatowi, bo to wierzyciel dyktuje warunki dłużnikowi, a nie odwrotnie. Takie jest prawo dżungli. Oczywiście do czasu, kiedy elektorat Makreli zauważy, że polityka zaciskania pasa zlikwidowała im całkwowicie miejsca pracy przez zmniejszony eksport, co spowoduje wyjście Niemiec z euro. Wygląda jednak na to, że najpierw będzie depresja, bo zarówno peryferie nie bardzo chcą słuchać, jak i Helmut jeszcze nie do końca skojarzył, że jego wygodne miejsce pracy w fabryce BMW zależy od "rozrzutności" greckich i hiszpańskich obiboków, którzy je na kredyt [niemiecki zresztą] kupowali, a teraz już nie chcą, bo nie mogą.

Podsumowując: jeśli Makrela nie zgodzi się na dalsze luzowanie [a się teraz nie zgodzi] to nieuchronne jest pogłębienie recesji, aż do rewolty na peryferiach i w centrum, gdzie spodziewam się wejścia antyeuro do Bundestagu i wyjścia Niemiec z ojro, ale to dopiero po zabawach i fajerwerkach. Co ty zrobisz, należy do ciebie. Nie pakuj się w W20 czy inne zielone wyspy, bo za kryzys zawsze płacą biedni. Podpowiedź: na drugim obrazku jest wyraźny szczyt DAX, czyli dobrze już było. Bez dalszego pompowania z centrum powrotu do wzrostu nie ma.



As Good As It Gets


© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut