Go To Project Gutenberg

piątek, 28 września 2012

Czy jesteśmy w recesji czyli okiem centralnego bankiera

-
W poprzednim odcinku było spojrzenie historyczno-gusowskie na cuda Zielonowyspowców, którzy tym się różnią od Zielonoświątkowców, że natchnienie biorą nie od św.Ducha, tylko od najgłupszego w bandzie, czyli rudego Olsena. Teraz będzie od strony Wzrostowskiej, czyli natchnienie centralnego bankiera.


Jak to jest w ojczyźnie lollara


Zrobimy diagnozę stanu na obrazku, bo dziś najlepsi lekarze też diagnozują na obrazkach, które – niestety – zazwyczaj nie kłamią, bo nie są przekupne. Koniunkturę można zdiagnozować na wielu wskaźnikach, jednym z najważniejszych jest analiza pieniądza w obiegu, którego podstawą tworzenia w reżimie fiat rezerwy cząstkowej jest M0, czyli base money: rezerwy banków komercyjnych, trzymane w banku centralnym plus gotówka w obiegu (banknoty). Pieniądz kredytowy, używany w rozliczeniach między podmiotami na rynku jest odpowiednią krotnością rezerw banków komercyjnych (dokładnie odwrotnością stopy rezerw obowiązkowych) – tak długo, jak na rynku istnieje popyt na kredyt.


Wykres pokazuje jasno jak na dłoni, że co prawda Brodaty Ben dzielnie zasila banki pieniądzem z banku centralnego, ale te spokojnie wracają do banku centralnego jako rezerwy, a mówiąc dokładniej nigdy go nie opuszczają, tylko zostają elektronicznie przeksięgowane z jednych kont banków na inne konta w banku centralnym. Obecnie BB przystąpił do tzw. trzeciej edycji quantitative easing, (QE3) czyli pompowania gotówki do upadających banków w postaci skupu papierów wartościowych MBS (mortgage backed securities), czyli pochodnych udzielonych kredytów na nieruchomości (bańka na nieruchomościach), które to pochodne są wycenione grubo powyżej rynkowej wartości, a uwzględnienie ich realnej wartości w bilansach, opartej na faktycznej wartości rynkowej nieruchomości, które stanowią ich podstawę przewróciłoby natychmiast cały system bankowy w Ameryce (i na świecie). BB będzie zatem skupował te papiery od banków po cenie nominalnej w tempie 40 mld miesięcznie, czyli ok. pół biliona rocznie. Oznacza to, że banki nie upadną, za to bilans banku centralnego powiększy się o kolejne pół biliona rocznie i BB stanie się współwłaścicielem wszystkich ostatnio budowanych domów.

Operacja stanowi faktyczną dotację dla banków, bowiem nie jest sterylizowana (czyli mówiąc po prostu Benek drukuje w tempie co najmniej 500 mld lollarów rocznie) i oczywiście pojawi się ona w postaci rezerw na kontach banków komercyjnych, czyli krzywa w kształcie kija hokejowego będzie dalej podążać w górę ukośnie.

Oczywiście w pewnym momencie, a dokładnie nie wiadomo kiedy (tu prosimy obstawiać zakłady, anale, wróżki i cudotwórcy mile widzini), ogromna góra rezerw leżąca sobie pod okiem BB, wyleje się w postaci kredytów udzielonych np. w proporcji 1:10, zgodnie z zasadą działania banków. Jak wielka może być to fala gotówki, łatwo obliczyć: 3 bln x 10 = 30 bln, czyli ponad 200% pkb USA. Taka fala może zgasić lollara (i całą resztę walut świata wraz z nim) w scenariuszu weimarskim dosłownie w ciągu dni, jeśli nie godzin. Czy to nastąpi, nie wiadomo, ale – wedle obrazka i teorii monetarnej – może (według monetarnej „teorii” powinno już było nastąpić – jakoś nie nastąpiło, znaczy teorię będzie trza zmienić).


Jak to jest u Zielonowyspowców



Na zielonej wyspie widać, że centralna bankowość ma się dobrze i teoria działa, w odróżnieniu od ojczyzny lollara, gdzie dodawanie rezerw bankom centralnym nie kreuje dodatkowego pieniądza na rynku. Do niedawna za taką herezję można było oblać finanse, a tu proszę: zezowaty serwuje obrazek prosto z FEDu i złośliwie pyta – jak tam twoja teoria monetarna cwaniaczku? Oczywiście odpowiedzi nie będzie, bo Benek jest bardzo zajęty, ale warto się rozkoszować samym faktem w jego obrazoburczej, graficznej bezczelności, bo empiria jest królową nauk, nie teoria drogi Watsonie.

Mamy oto na wykresie pięknie zaznaczoną recesję 1999/2000 – oczywiście miała miejsce, liczby nie kłamią. Dalej mamy pracowity, stabilny wzrost do akcesji europejskiej i od tego momentu dalszy wzrost, bardziej dynamiczny. Dlaczego tak się stało, jest oczywiste: pieniądz potaniał z powodu otwarcia szeroko bram banków europejskich.

Sielanka wzrostowska trwała do roku 2010, bo tu się na zielonej wyspie coś w mechanizmie wzrostowskim zacięło i od dwóch lat obijamy się w kanale M0 120-135 mld. Optymiści natchnieni przez Olsena Rudego twierdzą, że przebijemy się górą. Pesymiści w rodzaju zezowatego odpowiadają, że będzie dobrze, jeśli w niekorzystnym otoczeniu międzynarodowym (padające na pysk ojro, Hiszpania w stanie śmierci klinicznej) wykorzystamy naszą konkurencyjną przewagę tańszej produkcji według słabej złotówki do maksimum i nie damy się wypchnąć pod ciężarem narobionych przez Olsena długów z naszkicowanego kanału dołem.

Jak to jest na świecie


Na świecie jak zwykle jest różnie, na wschodzie wzrost, choć z bardzo dużymi oporami, jak w Chinach model oparty na eksporcie całkiem się zaciął. W strefie euro ten rok będzie prawdopodobnie spadek (nawet Niemcy, lokomotywa eksportowa flirtuje z recesją), Stany faktyczna recesja, świat według Banku Światowego na krawędzi recesji. Nie jest to chwila do żartów i radosnych eksperymentów, bo zamknięte szanse wzrostu wyprowadzą najbardziej zdesperowanych na ulice, a dzięki temu ukrytym architektom łatwiej będzie popchnąć świat do wymarzonej wojny.






-->
-->
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut