Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 28 listopada 2011

Szmacenie lolara: listy do redakcji




----- Forwarded message from g****.pl <g****@*****.pl> -----
Date: Mon, 28 Nov 2011 17:07:47 +0100
Subject: undefined
To: <zz@>

Szanowny Panie,
Od dawna czytam regularnie Pana blog, jak zresztą i inne gdzie jest Pan
Uznanym znawcą tematów o których Pan pisze na swojej stronie.
Nurtuje mnie jednak jeden temat, który jakby czasowo, mam nadzieję, zniknął
Z Pana strony a mianowicie cykl pod tytułem „szmacenie dolara".
© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 25 listopada 2011

Knox down

Jak to jest z tym amerykańskim złotem, przybliża wpis który ma tę dobrą stronę, że ma właściwe odnośniki do bilansów. O ile barbarzyński relikt może i – wedle słów brodatego Benka – pieniądzem nie jest, tylko aktywem, ale jakoś takim specyficznym. Niby go nie ma, ale wciąż w bilansach siedzi. Niby aktywo, a jednak monetarne i w ogóle bez ryzyka. Jest i już. Ostatnio Makrelę poproszono, żeby dała we wianie do europejskiego funduszu ratunkowego EFSF trochę swoich świecących zapasów, taki się wrzask podniósł z BuBa we Frankfurcie, że śledzie w Bałtyku zdychały. Trzeba wiedzieć, że tego reliktu Teutoni nazbierali prawie 4 tys. ton, to całkiem sporo, bo brodacz po drugiej stronie Atlantyku ma niespełna 8. Hałasu o złoto zresztą było dużo ostatnio, a to Berlusconi przed upadkiem odmówił spieniężenia swoich świecidełek (a też ma ich sporo), a to zanim dzielne brygady „rewolucyjne” wykurzyły Lisa Pustyni z Libii, a właściwe zanim na dobre ją zdemolowały, już zdążyły utworzyć nowy bank centralny, oczywiście pilnując w pierwszym rzędzie przeładunku ciężkich 1000 oz sztab...

Takich cudów było ostatnio co niemiara. Z nich najmniejszym okazuje się plajta FM Global, który był największym dealerem na giełdzie towarowej Comex, a właściwie market makerem. W dodatku okazuje się, że poza nadzorem finansowym, bo nadzór przekazała CFTC na CBoE, a ta dała firmie wolną rekę (deregulacja to się nazywa). I tak dziś brakuje na kontach klientów ok. 1200 mln. Żyć nie umierać, ameryka. FM Global był grubą fiszą na futuresach w metalach i ropie, więc trochę tych pieniążków się obracało. Złota nie ma, winnych też nie, w końcu to tylko futuresy były, nie sztabki. Nie powinno być zaskoczeniem, że udziały FM Global w londyńskiej giełdzie kruszcowej (tam gdzie od pokoleń ustala się fixing, market makerem jest się przecie od czegoś) wykupił od syndyka ... któżby inny - znany z mrożących krew historii o srebrze JPM.

W zalinkowanym artykule dowodzą czarno na białym, że lollar jednak ma pokrycie w złocie, bo wynika to wprost z bilansów FED i ministerstwa skarbu. Ile jest kruszec wart, bo wszak na bilansie monetarnym występuje, choć nie wprost, to nie całkiem prosta sprawa, ale można okrężną drogą wyliczyć monetarny parytet dolara dziś na grube kilkadziesiąt tysięcy za uncję, czyli kilkadziesiąt razy aktualna cena w Londynie. Wyliczenie to jest prawidłowe o tyle, że co prawda Nixon zderegulował Bretton Woods, ale złoto na bilansie cały czas jest.

Ciekawszą sprawą od monetarnej wartości sztabek jest kwestia – kto je naprawdę ma? Pytanie niebłahe, zważywszy że ani my, ani Niemcy nie wiemy, gdzie te bilansowe pozycje leżą naprawdę. Baron Rothschild jasno rzekł, że kto ma złoto, ten stanowi prawo, mamy zatem kwestię czy będzie to prawo rzymskie, czy angielskie. Wszystko wskazuje na to, że dla nas angielskie (Londyn), dla Niemców w dużej części także, tylko w wydaniu nowojorskim.

Na dobrą sprawę prawdziwa zabawa tu dopiero się zaczyna... Otóż monetarne aktywo jest zastawem w banku centralnym FED (w jego władaniu), który emituje pod niego kredytowy pieniądz bankom komercyjnym (gotówka w obiegu i rezerwy w banku centralnym M0). Jesteśmy spokojni, sztab pilnuje Benek, a minister skarbu Gajtner ma tylko kwity depozytowe, czyli przyrzeczenia, że mu Benek odda na życzenie. Na tym artykuł się kończy, ale życie tu się dopiero zaczyna. Owóż sztabki leżą sobie w Nowym Jorku w BoNY (filia FED), ale także w Fort Knox. To kto je ma naprawdę, bo fortu pilnuje US Army? I to jest dobre pytanie, bo kto ma złoto, ten stanowi prawo, jak zauważył klasyk.

Sztabki amerykańskie formalnie ma Benek, kwity trzyma Gajtner w New Jorku, gdzie leży też jakieś 10% całości. Reszta regulaminowo ułożona leżakuje spokojnie w bazach wojskowych, z czego dwie trzecie w West Point, a jedna piąta w Fort Knox. Żeby było ciekawiej od półwiecza nie robiono audytu. Kto ma zatem złoto? Dobre pytanie. Przy okazji definicji posiadania możemy się natknąć na rafy, na których dzielnie walczył Bill Clinton, pytając sąd o definicję słowa „być”. Na tym polega wyższość systemu angielskiego. Kiedy jednak przyjdzie co do czego definicja posiadania jest całkiem prosta – ma ten, który dysponuje oraz może zawsze udaremnić inne dyspozycje. I to nie jest prawo angielskie, ani rzymskie, tylko prawo silniejszego, zwane czasem otwarcie prawem dżungli. Cywilizacja cywilizacją, a maczuga dla przykładu spełnia zawsze tę samą funkcję, o czym uczą się ostatnio przez łzy zachwycone tłumy młodych z wielkich miast. To że się nazywa pałką, a ten pan ma przezroczystą tarczę, a kiedyś była spiżowa, tak naprawdę nic nie zmienia.




© zezorro'10 dodajdo.com

Gromienie Gromka czyli polska kromka

Nie opadł jeszcze kurz po rozgromieniu podejrzanego generała GC, a na wizji minister Wzrostowski... złoty pięknie przebija 4,50 szaleństwo na peryferiach, na Łotwie banki się zamykają, Włochy w ogniu, Makrela sprzedała tylko połowę obligacji. Nie za dużo tych rewelacji? Deutsche Bundy niesprzedane? Grom z jasnego nieba. Świat się kończy, ale po kolei.

Jeśli uważacie, że pogromiony generał jest najważnieszy, to się grubo mylicie. Nie jest ważny posłaniec, ale ten kto za nim stoi. Kto stoi za pogromionym? Tak jakby nasi sojusznicy zza wielkiej wody, co im na bliskim wschodzie onegdaj uratował tyłki przed gorącym Samum, i dzięki czemu wuj Sam przytulił orzełka do NATO. Tak jakby niedwuznacznie przed wybrzeżem Syrii zbierają się lotniskowce, a w tv ostateczne zapowiedzi rozwiązania irańskiego zagrożenia atomowego. Wygląda, że już niefajnie mieć kolegów zza oceanu w tej sytuacji. O Gromka się nie martw, on sobie radę da, już wyszedł za kaucją.

O wiele ważniejsza jest na krajowym podwórcu, strzelona z głupia frant kategoryczna zapowiedź rezygnacji z wejścia do ojro! Tak jest, pan minfin Wzrostowski w niedwuznaczny sposób stwierdził, że dopóki oni tam (w Brukseli) nie uporządkują tego kryzysu, to nie ma po co i jak tam się pchać, a jeśli w ogóle, to może za kilka lat. Dotychczas to miało być za wszelką cenę, ponad wszystko, bezwarunkowo. Od dziś - nie wiadomo kiedy, jeśli w ogóle. Na moją optykę to jest jakby całkowite odwrócenie wektorów, ale kto by się tam takimi duperelami w gazetach i tv zajmował. Wiadomo: najważniejsze jest kogo opluł Stefan i czy facet z lateksowym wizerunkiem w dłoni zdejmie, czy nie zdejmie, no i Doda jeszcze jest ważna.

Jak na moje zezowate oczy, to wygląda, że grom walnął w równowagę. Wektor berliński chce wszystkich wziąć porządnie za mordę, jak na teutonów przystało i normalną rzeszę z dozgonną przyjaźnią z braćmi słowianami, no to im ojro w rączkach się rozpada. Wektor moskiewski, po staremu: dawaj, dawaj, bo rakiety w Kaliningradzie i gaz zakręcimy. No to teraz chyba BBC się odezwało i mówi z Lądka, że ojro kaput w takim razie. My w środku. Znaczy, że - wbrew tym ałtorytetom, co to mądrość dziejową od tatusiów wyssali - niby panna brzydka, ale z tym posagiem to już całkiem poważna sprawa. Jest co dzielić, bo jakżeby inaczej bójka o fanty rozgorzała?

Jak bym krytycznie nie patrzył na pana Wzrostowskiego (zwróć uwagę, że go per pan tytułuję z tej okazji), ma mój medal za solenną obietnicę oderwania się od ojrosojuszniczych mrzonek berlińskich. Na wrzód nam ojro, dość mamy własnych problemów, niech sobie Makrel je na razie zatrzyma i kupi za nie te bundy, co nie zeszły. Niech nam eksport ruszy, to się odkujemy. Swoją drogą to zabawne, jak niedźwiedź z panterą się okładają, a tu grom! - wpada orzeł i mówi - hello! kto trzyma kasę, o czymś żeście nie zapomnieli? Cały ambaras, że to podobno nasz kraj...
Mimo całej trwogi to jest naprawdę dobra wiadomość, bo bili nas w kuper zawsze, jak zgoda w trójce była, a teraz jest choć nadzieja że w dintojrze się trochę przerzedzi, choć to zazwyczaj złudne. Pilnować portfele! Rząd chce naszego dobra.
© zezorro'10 dodajdo.com

środa, 23 listopada 2011

In the Mood

Nie jest dobrze, kiedy szefem Kościoła jest Niemiec, a szefem Europejskiego Banku Centralnego Włoch. Dobrze natomiast, że chociaż jedno jest niezmienne – nowy szef ECB jest swojak, GS-iak. W Polsce Wzrostowski też grzecznie żegluje w wyznaczonym kierunku, niezmiennie przy sterze Dzielonej Wyspy, choć podobno tragedia finansów i koniec świata.

Jak to naprawdę z tym ratingiem Polski sprawa wygląda? Wszędzie olaboga, Moody obniżył Polsce wskaźnik wiarygodności kredytowej! Złotówka słabnie, zielona wyspa tonie, Tusk ponownie wybrany. No dobrze, po kolei. Po pierwsze wskaźnik nie drgnął ani w prawo, ani w lewo, tylko od dwóch lat stoi na AA stabilny, czyli tyle, ile miał Bunga-Bunga, zanim go nie wymieniono na innego swojaka GS-iaka. Porządek musi być. Owszem, w październiku Moody niedwuznacznie zamarkował, jaki ma być odnowiony program gospodarczy, czyli co tam ghostwriterzy mają panu kojarzonemu przez kibiców z Tolą, wpisać do expose. Owóż ma być taki, żeby zapewniał znaczącą obniżkę deficytu budżetowego, bo inaczej Moody chcąc nie chcąc będzie musiał obniżyć w styczniu rating do negatywnego (czyli AA- oczekiwanie na obniżenie). Dziwnym zbiegiem okoliczności oszczędności, podwyżka podatków, zwiększenie dyscypliny, a nawet obniżenie poziomu długu do 52% (z obecnych 55) w programie się znalazły.

Jak sytuacja wyglądała na rynku, warto skonsultować w realem.



Na wykresie wyraźnie widać, że złoty pięknie się osłabił i zmierza dziarsko do 4,50, niemniej o ile jest to rzeczywiście zasługa zadłużania, nie pojawiło się ono nagle jesienią, wręcz przeciwnie – była ta reakcja oczekiwania od roku. Co więcej, nie wybuchło po ostrzeżeniu Moody, tylko w sierpniu! W środku lata. Dlaczego ktoś spyta. Ano zaczęło się wówczas topienie Papandreou. Związku nie ma, ale był to wyzwalacz peryferiów. Waluty peryferyjne będą w kryzysie strukturalnie słabe, zawsze tak jest, bo zwija się kredytowanie z centrum i zamienia na zasysanie.

Na wykresie złoty prawdopodobnie przebije się przez 4,50 i – wbrew płaczowi kredytobiorców – jest to lepsze rozwiązanie. Gwarantowałoby bowiem utrzymanie konkurencyjnej przewagi eksportu, a przez to utrzymanie zdychającej w oczach koniunktury. Wzrastające podatki duszą ją bardzo skutecznie i recesja jest jak najbardziej możliwa. Niepokojąca w tym świetle jest zapowiedź polityki mocnej złotówki, co oznacza aktywne przeciwdziałanie temu naturalnemu trendowi. Jeśli tak sytuacja się rozwinie i Wzrostowski będzie wzmacniał złotego, to co prawda, zmniejszy inflację (paliwa i import konsumpcyjny) i podtrzyma złudzenie kredytobiorców (przedłużenie eldorado banków), ale zdusi eksport. Tak czy inaczej oprocentowanie wzrośnie, bowiem banki zacieśniają akcje kredytową na peryferiach. Jeśli koniunktura siądzie szybciej (duszenie eksportu przez podtrzymywania złotego), spadek akcji kredytowej będzie szybszy, a to będzie oznaczało gwałtowne odreagowanie (wzrost odsetek, droższy pieniądz). Innymi słowy, jeśli zrealizuje się polityka mocnego złotego, przez chwilę raty będą jeszcze niskie, tyle że później będą dużo wyższe, a i tak złoty się osłabi, tyle że później (raty będą podwójnie wyższe).

Mamy zatem do wyboru – słabszego złotego i zacieśnianie pasa, wzrost w okolicach zera, albo mocnego złotego, recesję, zaciskanie pasa i wyższe oprocentowanie. To drugie zrealizuje się oczywiście po prawdziwym obniżeniu ratingu, a to nastąpi po oficjalnym przekroczeniu progu 55%. Według mojej oceny to już nastąpiło, tylko jest chwilowo ukrywane na sprawdzonej GS-owskiej zasadzie repo-105, która tak dobrze sprawdziła się w Grecji. Jak to wygląda w krainie Zorby, wiadomo. Nas czeka podobna ścieżka, boć zapowiedziano, że będziemy mydlić oczy tak długo, jak to możliwe. Wówczas niestety z dnia na dzień trzeba będzie zamienić środek mydlący – z mydełka Fa na Antifa, czego mieliśmy przedsmak 11 listopada. Ten drugi środek to gaz pieprzowy, jakby ktoś się nie domyślał. Ćwiczeń nie robi się bez powodu.

Co prawda – jak wykazano wyżej – druga ścieżka przedłuża boom kredytowy, ale niestety powiększa koszty recesji i koniecznego dostosowania. Do tego oczy i zbite części ciała bolą, ale praktyka pokazuje, że kto się nie uczy, musi wciąć powtarzać te same ćwiczenia, do skutku...


© zezorro'10 dodajdo.com

wtorek, 22 listopada 2011

Nasza Ziemia

© zezorro'10 dodajdo.com

niedziela, 13 listopada 2011

Koń przemówił, czyli gógel o Smoleńsku 2

Skoro już doszliśmy do wniosku, że wstawiony z ręki obrazek do satelitarnego zdjęcia GeoEye jest w demonstracyjny sposób sztuczny i niesie mniej lub bardziej ukryte przesłanie (wiadomość od konia) - Co mówi gógel o Smoleńsku, chciałbym przypomnieć, że swego czasu zwróciłem uwagę na blogu FYMa na poprzednią demonstrację satelitarną, tylko wówczas przeszła ona niezauważona. Być może dlatego właśnie była potrzebna kontynuacja.

Owóż na zdjęciu z 11 kwietnia widać sporo szczegółów, można wręcz zidentyfikować poszczególne typy samolotów, a było tam tłoczno....

Photobucket

Ciekawe jest rozejrzenie się w historii okolicy. Otóż ta historia jakby się załamywała w środku pasa, między 9, a 11 kwietnia, a dokładniej rzecz ujmując zdjęcie z 9 kończy się w środku pasa w ten sposób, że wschodnia strona z "miejscem katastrofy" pozostaje ukryta i nie można zobaczyć, co się tam działo w przeddzień wielkiego wydarzenia, natomiast trzysta metrów na zachód - jak najbardziej! Bardzo zastanawiająca koincydencja.

Smolensk sat 9.4.2010

Spoglądając na mapę w większej skali niesposób nie zauważyć, że cięcie 9.4.2010 dosłownie przez środek pasa, wykonano całkowicie świadomie i arbitralnie, wręcz - demonstracyjnie. W świetle odkrycia wklejonej sylwetki połamanego tupolewa, możnaby rzec że sugestia niestety była niewystarczająca i trzeba ją było wzmocnić. Co zatem mówi koń? Najpewniej koń mówi spoza ekranu: mamy oczywiście zdjęcie z 9.4.2010, a także 10 i dni następnych, w lepszych rozdzielczościach... Interesujące miejsce z publicznej mapy z dnia 9.4.2010 świadomie zakryliśmy, ale w każdej chwili przecież możemy je odkryć, nie pokazując nawet naprawdę interesujących zdjęć wysokiej rozdzielczości, a właściwie całej ich serii... Tyle rozumiem z języka końskiego, który to koń jest naprawdę dokładny, mógł przecież zostawić trochę niepewności i linię podziału przeprowadzić - dajmy na to - kilometr od początku pasa w lewo. Nie. Ausgerechnet dokładniutko przez środeczek! Końska logika jest nieodparta: mamy bardzo dokładne przyrządy, a na poezji się nie znamy, jesteśmy przecież na służbie. Precyzyjnie, w sam środek, mamy cię na celowniku...

Jeden z czytelników spytał mnie, "co to jest koń" - prosta odpowiedź
megasłownik
phrases
Gratuluję odwagi i pozdrawiam. Nie jest wstyd, czegoś nie wiedzieć, wstyd jest w niewiedzy pozostawać.
© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 11 listopada 2011

Dzień niepodległości - post scriptum

Józef Piłsudski: Polska jest stale oskarżana w innych państwach. Jest w tym wyraźna i niedwuznaczna chęć posiadania w środku Europy państwa, którego kosztem można byłoby załatwić wszystkie porachunki europejskie. Podziwu godne jest stałe zjawisko, że te projekty międzynarodowe znajdują tak chętne ucho, no i języki, nie gdzie indziej jak w Polsce

Rafał Ziemkiewicz:
 
 W poczuciu obywatelskiego obowiązku oraz w trosce o bezpieczeństwo publiczne zwracam uwagę władz na mające miejsce bezprawne działania grożące sprowadzeniem powszechnego zagrożenia. Artykuł 52 Kodeksu wykroczeń, przypomnę, stanowi w paragrafie 1: "Kto przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia (...), podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny." A w paragrafie 2: "Podżeganie i pomocnictwo są karalne".
W pogardzie dla tych przepisów porozumienie organizacji lewicowych, w tym odwołujących się do zbrodniczych ideologii maoizmu, trockizmu i tradycji lewackiego terroru lat 70., od wielu dni przygotowuje się jawnie i nawołuje do zablokowania oraz rozbicia przemocą manifestacji patriotycznej zaplanowanej w Święto Niepodległości 11 listopada. Posługując się przy tym pomówieniem, jakoby czczenie tego święta było "propagowaniem faszyzmu".
/.../
Domagam się od organów państwa polskiego stanowczego i natychmiastowego przeciwdziałania podobnym aktom bandytyzmu w Polsce, a także pouczenia i ukarania mediów, których działania w tej sprawie w pełni wyczerpują znamiona "podżegania i pomocnictwa" w planowanych zamieszkach.

Andrzej Nowak (historyk):
Trwa nasilenie kampanii, która ma zniechęcić Polaków do polskości i do patriotyzmu. Patriotyzm stał się zjawiskiem wyszydzanym. Najpierw wykluczono z politycznie poprawnego dyskursu takie słowa jak „naród”, teraz próbuje się wykluczyć z tego dyskursu słowo „patriotyzm”. Dzisiaj głównym kierunkiem natarcia przeciwko patriotyzmowi jest nazywanie go „faszyzmem”.

PS. fotka z Nowego Ekranu 



© zezorro'10 dodajdo.com

czwartek, 10 listopada 2011

Wielki brat czyli urodziny

W związku z tym, że zezowaty miał urodziny (nie strzał z Aurory, ani odkręcanie Siewiernego Potoka z Angelą), tylko normalna rocznica premiery Znaku Zorro, pojawili sie bracia, wśród nich wielki brat. Ten wielki, nie dość, że mu wali z pyska jak niedźwiedziowi, to jeszcze się łasi, wymachuje pałką, puszcza gazy i - to już szczyt wszystkiego - chce zezowatemu zaglądać na odległość w majtki, pliki i fiki-miki. Tego to już trochę za wiele, mój aniele, moja Andżeliko. Włodzimierz może i wygrał rewolucję, ale od mojego laptoka niech się odwali. Dali jazda!Zezowaty pokazuje Kozakiewicza.

Oto dowód, że pan od toli się nie certoli i naprawdę chce zamówić hakerskie narządki, co to niby w KK od kilku lat są nielegalne, ale jak widać - nie przeszkadza to wcale ich opracować za nasze pieniądze. Gdzieżby tam one do czegoś służyły, wiadomo przecież że pan od toli tak tylko ....oli, dla dobra nauki. Oto i specyfikacja, ze strony cbir.pl (chyba to nie jest Centrum badań i Rozwoju, już raczej Content-based image retrieval, czyli jak najbardziej wypasiony internetowy album zdjęć, kiedyś zwany kartoteką - czemu mi się to z obozem pracy kojarzy?)

ncbir.pl

Polecane Anonimizery w Necie _ Echelon - Anonymous Security
© zezorro'10 dodajdo.com

środa, 9 listopada 2011

Papa Andreou, veni Bunga!



Jerzy Papandreou nie ma łatwego życia, a ostatnio teutońska Andżela z niewysokim Mikołajem już mu tak tańczyli po głowie, że wygląda na to, iż nie wytrzymał. Niezadowolony z ogłoszenia przez Andżelę dobrowolnej redukcji wartości obligacji greckich o 50%, co jest podwójnym oksymoronem (50% redukcja jest bankructwem i to nie dobrowolnym lecz przymusowym, na dokładkę nie połowicznym, lecz całkowitym, boć dziewicą i bankrutem nie można być w połowie) zepsuł jaśnie państwu nicejskie obiadki, oświadczając, że przecież - i owszem - Andżela może dekretować, że Grecja jest tylko w połowie bakrutem, dosypując grzecznym bankom brakujacą połowę z boku (jak będą siedzieć cicho), ale on zawsze może spytać Greków o ich zdanie w referendum. Słowo na R tak zatkało jaśniepaństwo, że impreza poszła całkiem na śmieci. Niestety - nie ma co udawać greka - w referendum może się okazać, że pasterze helleńscy uznają iż są bankrutami w 100% i te obligacje szczęśliwi posiadacze mogą sobie zabrać, razem z ojrobanknotami, do tapetowania wychodków.

Oczywiście, po chwilowym zatkaniu, jaśniepaństwo przystapiło do naprawiania i po kilku dniach Papandreou jest już szczęśliwym byłym premierem jeszcze (rzekomo) wypłacalnej Grecji, a na stanowisku sternika stoi stanowczo bardziej wypasiony w eurofinansach minister - Papa demos czy Veni zelos, czy jakoś tak. Jaki by tam papa nie był, półdziewicą i półbankrutem długo być nie można. Zezowaty wysnuwa z tego wniosek taki, że cwany szef Międzynarodówki Socjalistycznej ostatnim rzutem na taśmę, wyskoczył z tonącego okrętu, aby w momencie największego zamieszania nie stać na mostku. Wszystko wskazuje na to, że drachma wróci pod Olimp zanim nam zawita nowy rok, a sprytny pan socjalista będzie wtedy jak znalazł do budowy nowego, postępowego rządu, w końcu mocny jest, potrafił nawet zatkać teutońską Andżelę, a tego ostatnio nawet Włodek nie potrafi....

Skoro już mamy jasność w temacie drachmy, to warto by zagrać na lirze, bo jakoś tak w Frankfurter Allgemeine Bunga-bunga, czyli Berlusconi, codziennie na pierwszej stronie, obok sondy - kiedy premier odejdzie. FT Deutschland w wydaniu internetowym zdjęcie przy wstępniaku zmienia kilka razy na dzień, na wszystkich Silvio, w różnych pozach. Ano trzyma się Bunga-bunga z całych sił, ale walka z Andżelą jest dziś jak polemika z walcem. Następny w kolejce - Silvio. Czy to znaczy, że Italia już pękła? Nie całkiem, to jeszcze potrwa, ale obligacje już ruszyły, a skoro tak, to trwa cichy run. W tej grze wygrywa ten, kto w porę wycofa swe pieniądze. Ojro włoskie to nie jest ojro niemieckie i w pewnej chwili pojawiają się limity kapitałowe, zamknięcia banków itd... Moim zdaniem lawina już jedzie. Może ją powstrzymać tylko jednoznaczne zagwarantowanie wszystkich depozytów, w dowolnej wysokości, a tego raczej nie oczekuję. Racjonalnym wyjściem z dylematu więźnia jest ucieczka i ona właśnie trwa. Będzie bunga-bunga, oby tylko bez fajerwerków.
© zezorro'10 dodajdo.com

środa, 2 listopada 2011

BITCOIN snafu nr2

Mało było poprzednim razem? Oczywiście jest ciąg dalszy. Teraz, w ślad za włamaniem na serwer wymiany bitcoinów, nieustającej fali spamu, przychodzi kolejna próba phishingu. Waluta wirtualna, a problemy jak najbardziej realne ;)

Dobrze, że gość, któremu założono witrynę-bliźniaka, jest na tyle szybki, że wyprzedził agresora o pół godziny (przynajmniej w moim przypadku). Widać, że w necie refleks jest na wagę złota, przepraszam – bitcoina.

BITCOIN SNAFU2

© zezorro'10 dodajdo.com

muut