Go To Project Gutenberg

sobota, 6 lutego 2010

ZłotoPolscy odc.1


Tytuł zapowiada dłuższą serię, którą przeczuwam. Zainicjował ją panika swoim dążeniem do absolutu. W związku z udaną akcją "poparcia" internautów dla akcji założenia cenzury - hazardzista ocenzurowany - przez pięknego Donalda, proszę o wsparcie akcji paniki, bo będzie ono konieczne. Piękny Donald chciał wprowadzić do cmentarnej ustawy o hazardzie tzw. rejestr stron niedozwolonych, czyli potocznie ujmując - cenzurę prewencyjną. Już się prawie udało, już nawet zapowiedziano konsultacje społeczne, a jakże - w internecie. Pech chciał, że konsultacje internauci ze stoickim spokojem olali, natomiast równolegle w ramach akcji prewencyjnej przeciwko cenzurze uruchomili dziesiątki stron z petycjami do wymownego 13-godzinnego premiera, z których poczęli słać maile do MSWiA, UKE, Sejmu, URM i kogo tam jeszcze . W rezultacie piękny Donald - po konsultacjach - doszedł do przekonania, że naród, mimo jak najlepszych intencji zmian ustawy o hazardzie cmentarnym, nie chce prewencyjnej cenzury, zbyt podejrzliwy jest - jak wiadomo niesłusznie, boć wszyscy bandyci na cmentarzach są ułomni, jednoręcy przecież, to i cenzura byłaby jednoręka. Rezygnacja z planu nastąpiła jednak dopiero po ostrej walce, bo bez niej, oprócz już skręconej ustawy o bandycie - przepraszam, hazardzie - mielibysmy jeszcze jednoręką cenzurę. Za moich czasów na takich zawodników mówiło się, że są mądrzejsi niż ładniejsi.

Zauważcie opór minfin przy udzielaniu informacji oraz zakrywanie się tajemnicą bankową i bezpieczeństwem państwa. Zważcie też, że rząd od dwóch lat nie odpowiada na interpelacje - ignoruje - międzynarodowego gremium, zajmującego się drażliwą politycznie kwestią restytucji niektórych finansowych składników mienia państwa przedwojennego, zagrabionych w czasie wojny, a konkretnie 139 ton złota. Sam fakt dwuletniego braku odpowiedzi na monit jest dyplomatyczną gafą, grożącą międzynarodowym skandalem (sprawa dotyczy dyskusji wielostronnych), ale jest wysoce symptomatyczny dla kwestii polskiego złota w ogóle. Nie jest to w zasadzie zaskoczeniem, bowiem sytuacja wygląda na wysoce niezręczną. Nasze rezerwy są Londynie. Choć nadal są nasze - teoretyczne - można nimi swobodnie dysponować, bowiem znalazły się poza naszym zasięgiem, zostały wypożyczone. Teoretycznych rezerw mamy więcej, bowiem 139 ton należy nam się od Niemiec, ale - zajęci załatwianiem nowych automatów do gry przy nekropoliach - to jak wiadomo powszechnie smutne miejsca - nie mamy czasu odpowiedzieć na namolne pisma prawników nam to złoto wciskających. Gdybyśmy bowiem nacisnęli Angelę w tej sprawie, mogłoby się okazać, że ona sporo złota ma we Frankfurcie, ale chwilowo zostało wypożyczone. W ub.r. podczas wizyty w Waszyngtonie, kiedy okazało się, że Niemcy nie poprą amerykańskich nacisków na powstrzymanie budowy gazociągu północnego, że w ogóle nie poprą parcia NATO na wschód (Gruzja, Ukraina itd.), Obama kazał jej przekazać na lotnisku, przed odlotem, że Stany nie zgadzają się na repatriację niemieckich rezerw złota, przechowywanych w wyniku wojny w USA (!). Wszyscy coś mają, ale przy bliższym oglądzie okaże się, że większość zaledwie ma mieć.

Tak jest i ze sprawą polskich rezerw. Mamy mieć odpowiedź od NBP. Zobaczymy, co z niej wyniknie. Tymczasem kombinujcie nad stroną rozsyłającą petycje po Sejmie...

Teraz jak to z tym złotem jest naprawdę

NBP w ramach odbudowy normalnego systemu finansowego zakupił za czasów prezesury Hanny Gronkiewicz-Waltz kilkadziesiąt ton złota, podwyższając ich objętość do 103 ton. Tyle widnieje na bilansach NBP, ostatnie widziałem za r. 2007 i jestem pewien, że nic się nie zmieniło, bowiem nic nie ogłoszono. Polska ma zatem ok. 100 ton kruszcu zasobach centralnego banku, co stanowi mniej niż 5% rezerw, zatem jest to z punktu widzenia stabilności walutowej nadal kwota marginalna. Do pewnego stopnia.

Z początkiem w. XXI Polska zawarła wysoce korzystne umowy o przechowywanie rezerw złota z konsorcjum banków kruszcowych, polegające na leasingu (wypożyczeniu) kruszcu, oczywiście za opłatą, które jest o tyle korzystne, że przynosi niewielki, bo niewielki, ale dochód, w odróżnieniu od kosztów, czyli straty netto z rezerw. Niczego bankier tak nie lubi jak straty właśnie. Mamy zatem zerokosztowe opcje przechowania złota i od razu przypominają się zerokosztowe opcje walutowe.http://zezorro.blogspot.com/2009/03/bron-masowego-dojenia-czyli-opcje-la.html I słusznie, bowiem ten leasing to jest umowa pochodna, opcyjna.

Potwierdza to odpowiedź v-ce minfin Nenemana na interpelację o rezerwy w 2005 roku, która była dostępna w indeksie gógla jeszcze latem, obecnie wyszukiwanie mnie nie doprowadziło do skutku, ale potwierdzam, że czytałem i istnieje. Kto chce, niech szuka. 100 ton jest w leasingu dla nieokreślonych banków, na "korzystnych" warunkach. W bilansie NBP złoto nadal figuruje.

Co to jest leasing

Warto zwrócić uwagę na dwie postaci leasingu: operacyjną i kapitałową. Różnią się tym, że w pierwszej nie kupujemy towaru (prawa), ale jedynie prawo jego użytkowania (i opcję wykupu), a w drugiej - przeciwnie, kupujemy towar od razu i dajemy finansującemu opcję odbioru. W przypadku złota mamy zatem leasing operacyjny, bowiem Polska cały czas - tak jak i inne suwerenne podmioty na międzynarodowym rynku kruszców - pozostaje właścicielem swej rezerwy.

Gdzie jest to złoto

Pani Waltz, kupując złoto, wcale go nie przywiozła do sejfów NBP, bo nie miała takiej potrzeby. Nabyła kruszec na LME w jego magazynach, a świecące sztaby, których stała się w imieniu Polski właścicielką, nie drgnęły ani o milimetr i dalej leżą w tym samym miejscu (albo i nie). Przytłaczająca większość operacji w kruszcach odbywa się właśnie w ten sposób, bez fizycznego przeładunku sztab, zmienia się jedynie właściciel kwitu. Mówimy o tzw. złocie fizycznym. Oprócz niego jest jeszcze cały ogromny rynek tzw. papierowy, który składa się z opcji na złoto, czyli umów pochodnych do rynku pierwotnego - jak zobaczyliśmy już częściowo oderwanego od fizycznej dostawy. Nikt o zdrowych zmysłach nie przeładowuje przy każdej transakcji ton kruszcu i nie wozi go ciężarówkami. Owszem, od czasu do czasu, takie zdarzenia mają miejsce, jak choćby przy przeniesieniu bliskowschodnich rezerw do nowo utworzonego centrum w Dubaju.

Mamy zatem złoto polskie, zakupione w Londynie i tam przechowywane, na koszt polskiego podatnika.

Co powiedział Neneman

Otóż pan Neneman powiedział w skrócie, że umowy na przechowywanie złota są bardzo korzystne, bowiem - w miejsce kosztów - generują dochód z rezerw. Drugie, co powiedział, że polskie rezerwy, poza kilkoma tonami w skarbcach NBP, są przechowywane przez konsorcjum wyspecjalizowanych banków, a zatem są w Londynie.

Jak działa opcja zerokosztowa

Sprawdziliśmy, jak może wyglądać leasing i dochodzimy do tego jak może być skonstruowana korzystna zerokosztowa umowa magazynowo-leasingowa.
Nazwa leasing oczywiście wprowadza w błąd, bo złota Polska nie sprzedaje. Cały czas jest jego właścicielem, przynajmniej tak zgodnie twierdzą ministrowie finansów i prezesi NBP. Według ich wiedzy Polska cały czas ma 103 tony złota w rezerwach, z tego prawie 100 ton w zagranicznych bankach kruszcowych, na korzystnych warunkach, bez kosztów magazynowych. Za co więc Polska dostaje wynagrodzenie, pokrywające z naddatkiem koszt magazynu, ochrony i ubezpieczenia?

Co sprzedaje ZłotoPolska

Otóż Polska sprzedaje opcję na swoje złoto, a konkretnie banki-strony przechowują polskie złoto na specyficznych warunkach, polegających na odstąpieniu od własności konkretnych sztabek na rzecz udziału w puli złota magazynowego. Druga rzecz to możliwość operowania przez magazyn kruszcem na zasadzie właścicielskiej, czyli opcja kupna i opcja sprzedaży (z jakimś periodycznym rozliczeniem ad calendas graecas - nomen omen insolventi). Korzystna umowa leasingu oddaje władanie magazynem operatorowi, który wedle uznania może handlować naszym kruszcem na swój rachunek (opcja wypożyczenia) może wypożyczać stronom trzecim za wynagrodzeniem (opcja kupna na określony czas oraz sprzedaży na określony czas).

W skrócie, magazynier może swobodnie dysponować naszą własnością, tak jak swoją, przyrzekając, że w określonym terminie się rozliczy. Gdy przychodzi ten termin, to - znając życie - zostaje on automatycznie przeniesiony na kolejny. Zwróć uwagę, że cały czas jesteśmy właścicielem naszego kruszcu, tylko że teraz nie jest to konkretna sztabka, ale któraś z wielu podobnych w magazynie, a dodatkowo - przez pewne okresy czasu, oczywiście za wynagrodzeniem - wszystkie te sztabki mogą być wypożyczone. Przez cały ten czas oczywiście pozostają naszą własnością. Kłopot w tym, że nigdy nie wiemy dokładnie gdzie są, ani które to one są. Ot, zagmatwana tajemnica opcji. Nic trudnego. Wystarczy pomyśleć.

Milton Friedman przekonywał, że nie ma darmowych obiadów. Otóż to. Za co nam płacą bankierzy? Za prawo żonglowania naszym złotem. Oczywiście zezowaty niezłomnie wierzy, że nieprzerwanie mamy prawie 100 ton złota w Londynie i nawet na tym zarabiamy. Mamy to złoto, tylko nikt dokładnie nie wie, które to sztabki, a jak zażądasz audytu, to wskażą Ci pierwsze z brzegu. To nie jest jednak klasyczne posiadanie. Mamy coś, w czego istnienie mocno wierzymy, czyli - jak mówi Friedman - wierzymy w darmowy obiad. Wiara kosztuje. Dlatego przewiduję spory opór przy ujawnianiu prawdziwej postaci posiadania rezerw złota, które okazują się - jak zawsze w historii - malowanymi na złoty kolor kwitami depozytowymi konsorcjum bankowego, które to z kolei posiada wszystkie niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa, audyty i ubezpieczenia na świecie.

Friedman miał rację, co łatwo sprawdzić, a naiwniacy - po kilku sutych obiadkach - przez resztę życia chodzą głodni.

hansklos: Goldbug czyli niemoralność
o złocie w senacie
niezalezna.pl: 139 ton przedwojennego złota
Czy Polska ma złoto
http://dwagrosze.blogspot.com/2009/12/wyglada-na-to-ze-kolejny-20-letni.html
2 gr: Kto wierzy w złoto
Panika2008: Mail do minfin



© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut