Go To Project Gutenberg

sobota, 30 stycznia 2010

Czy świnie latają, czyli cisza w antrakcie.



To że dobrze wypasiona świnia potrafi przesłonić mniejszą, nie jest niespodzianką. Nawet Pospieszalski w okienku o tym debatował. Tylko patrzeć, jak nad zezowatym u Mosza Mbewe z Pastusiakiem i red. Broniarkiem będą się pastwić ;)

Mniejsza świnka całkiem zielona, ale chuda jakaś, odtłuszczona - 1,7%. Już przepraszałem ministra Rostowskiego, niech mu będzie - jest najlepszym ministrem wśród najgorszych. Mi nie chodziło z tymi rachitycznymi wzrostami o ich negację, tylko o to, że są na granicy całkowitego uwiądu. Na tle reszty Europy być może to i jest dobrze, tylko że oni tam trochę jakby bogatsi i autostrady mają... O perspektywę idzie i nie na rok do wyborów, ale najbliższe kilka dekad. Mamy więc najtłustszą świnkę z rekordowym przyrostem w pasie, wersja dietetyczna. Program naprawy też niby wporzo, ale szczegóły dość enigmatycznie sprowadzają się do dalszego nic nierobienia, więc właściwie czym tu się chwalić. Jest dobrze, dopóki ni będzie gorzej, bo niestety zanim gruby schudnie, to chudy umrze. Nie idzie też o wieśniacki wystrój "sprawdzonego" formatu z telebimem i dwoma mównicami, na których dwóch sterników - jeden dostojnie obok drugiego, oflagowani jak ORP Orzeł przed zanurzeniem - może się oprzeć, w końcu mogliby spece od marketingu dostrzec to skojarzenie z okrętem na wzburzonym morzu i dwie bliźniacze wieżyczki, w końcu sami wymyślili tę marynistyczną poetykę ze wzburzonymi falami i bezpieczną przystanią, ba - zieloną wyspą na morzu! No to jasno specom wygarnę, że te dwa wieśniackie pulpity w marynistycznej narracji przypominają wieżyczki okrętu podwodnego, a U-boot - jak wiadomo - łatwo się zanurza...



Teraz do rzeczy, czyli co to za cisza? Otóż to sceniczna cisza w antrakcie greckiej tragedii. Papaconstatinou oraz Papandreou zgodnie wypierają się potajemmnych negocjacji z Angelą Merkel o ratunkowych funduszach, na stronach minfin Grecji oficjalne dementi. Prezes ECB Trichet z absolutną pewnością powtarza, że nie ma planu awaryjnego, Grecja nie może upaść, ponieważ nie ma takiej możliwości w traktacie zjednoczeniowym. Musi sobie poradzić, a min. Papaconstatinou zapewnia, że na pewno sobie poradzi. Tymczasem w ciągu tygodnia rentowność ich obligacji wzrosła prawie o procent! Znaczy się pieniądz raczej nie wierzy greckim zapewnieniom. Może tam sobie Barbapapa opowiadać i pisać różne bajki, ale dzieci przecież wiedzą, że Grecja nie raz już nie spłacała długów.

Otóż to. Cisza przed kolejną odsłoną greckiej tragedii. Rachunek jest prosty. Skoro długi Grecji i np. Hiszpanii przekroczyły 100% pkb, to ile procent dochodów budżetowych można przeznaczyć na odsetki? Spróbujmy sprawdzić. Obecnie obligacje greckie dają kupon ok. 7%, więc rocznie to daje 7% pkb. Oszacujmy dochód budżetowy na poziomie 40% pkb. Wówczas okaże się, że w chwili obecnej 17,5% dochodów, czyli podatków, trzeba wydać tylko na odsetki do długu, nie wspominając o kapitale. Bieżący deficyt - i najwyraźniej przez kilka lat najbliższych - zakładają realnie nieunikniony, dalszy wzrost zadłużenia rzędu 1/8 pkb rocznie! Odsetki puchną w oczach. To jeszcze nie jest spirala, ale łatwo sprawdzić, że Grecja jest dziś, jeśli jeszcze nie przekroczyła, na progu bankructwa. Obligacje to z całą bezczelną szczerością pokazują. Co zatem z PIIGS, czyli Portugalią, Włochami, Irlandią, Grecją i Hiszpanią? Kolejna odsłona greckiej tragedii, po antrakcie.

O tym, że jest to prawdziwa, klasyczna tragedia, łatwo się przekonać, analizując dlaczego tak zawzięcie Trichet, Papa-coś-tam i Weber z Angelą w tym tygodniu kłamali. Otóż jeśli nie wybawią Greków z kłopotów, pigsy polecą prosto w przepaść, bo o własnych siłach Grecja dziś z długów nie wyjdzie. Czyli tragedia. Upadek strefy euro, bo się posypią - jak klocki domina - Hiszpania, potem Irlandia, a na końcu banki Niemiec i Austrii, które to wszystko kredytowały.

Wariant nieuchronnej - tak zakładam, że jest już uzgodniona awaryjna, nieoczekiwana, nadzwyczajna pomoc dla Grecji pod wodzą Bundesbanku - awaryjnej pożyczki dla Grecji, ale wcale nie z Frankfurtu, ale z MFW, który właśnie potwierdził swoją gotowość, jest niewiele lepszy, bowiem stanowi groźny precedens. Po pierwsze udowodni, że cała ta strefa euro ze swoimi nieprzekraczalnymi zasadami to fikcja. Nieprzekraczalny deficyt w wysokości 3% to już dawno bajki, a najgorsze jest to, że Bruksela nie ma tak naprawdę żadnej siły, żeby ochronić Grecję przed tragedią klasyczną śmiertelnej spirali zadłużenia. Załóżmy, że dziś to jest jeszcze możliwe. Jeszcze można ograniczyć deficyt, drogą radykalnych cięć wydatków, do - powiedzmy - 3%. Co to oznacza praktycznie dla Papandreou? Oprócz strajków i płonących pod Akropolem samochodów, bolesną recesję. Czy Grecy się na to zgodzą? Retoryczne pytanie.

Tak, czy owak, grecka klasyczna tragedia się rozegra, oczywiście w wersji rozciągniętej, co tylko wzmocni jej siłę destrukcji. Nie ma dobrych wyborów, bo nie może być jednej waluty dla Europy dwóch porządków, dwóch prędkości i dwóch koniunktur. Nie dziw się zatem, że dolar na tle euro spokojnie sforsował .7200. To nie Obama, ani nie cudowne rzekomo odbicie na zapasach (czkawka chyba - 5,7% rocznie), tylko zadziwiająca wiarygodność dolara w porównaniu do umownej waluty bez suwerenności fiskalnej. Euro dostaje od Grecji drugie ostrzeżenie. Tym razem jego los jest przesądzony. Odseparowanie PIIGS od tzw. twardego jądra jest nieuninione i to tylko kwestia czasu. Euro nie upadnie, ale na pewno się rozszczepi.



Ciekawe, jak w tych zawodach, kto jest gorszy, wypada USA. Otóż oni też mają deficyt bieżący 1/8 pkb i też przekraczają właśnie 100% pkb długu. Mają jednak suwerenność fiskalną i jeszcze walutę rezerwową, czego nie można powiedzieć o pigsach. Warto w tej perspektywie porównawczej spojrzeć na nasz okręt i zastanowić się, jak daleko mu do wersji nurkującej? Tragedia to rzecz klasyczna, spojrzyj na Grecję. Nie piszę tego ze złośliwości, tylko dla ostrzeżenia. Kiedy euro zadrży, to znaczy - po awaryjnej pożyczce z MFW, zwróć uwagę, że Polska podobny kredyt stabilizacyjny wzięła w ub.r. - Grecja będzie musiała wyjść z euro, albo jakoś się od niego separować, rynki z obrzeża, które jeszcze w euro nie są, także zadrżą. O kondycji złotówki zadecyduje wiarygodność, czyli poziom zadłużenia i zdolność kredytowa. Jeśli będziemy musieli więcej pożyczać, to będzie drogo kosztowało.




© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut