Go To Project Gutenberg

piątek, 24 kwietnia 2009

Opcje milenijne

Potwierdzają się informacje, że wśród tłustych kotów drapiących oszukańcze opcje walutowe był bank Millenium, wobec którego (nareszcie) toczy się postępowanie karne. Łączna suma strat z tytułu dojnych opcji wynosi ok. 60 mld zł i jest to szacunek wiarygodny.

Jak relacjonuje Nasz Dziennik

Umowy opcyjnie oferowane przez banki polskim przedsiębiorcom były prawdopodobniej inaczej wyceniane na użytek klientów, a inaczej w dokumentach banków, do których ci nie mieli dostępu. Klientom były przedstawiane ze względów marketingowych jako "umowy zerokosztowe", a więc takie, w których opcje wystawione przez bank (put) i przez przedsiębiorcę (call) posiadają równą wartość.
- Dotarcie do wyceny księgowej transakcji opcji walutowych i marży to pierwszy krok do wykazania, iż bank, proponując kontrakt, fałszywie informował swoich klientów o stopniu ryzyka - twierdzą eksperci Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorców.

Bank przed zawarciem umowy opcji musi ją wycenić na podstawie modelu matematycznego opcji, którego istotnym elementem jest zmienność kursów walutowych. Potem w miarę zapadania tych instrumentów rozlicza je sukcesywnie w relacji do wyceny początkowej. Końcowe rozliczenie pokazuje, czy i ile bank zarobił na danym kontrakcie. Niektóre umowy zawierane były nawet na 24 miesiące.

- Na przełomie 2007 i 2008 roku rozpoczynał się globalny kryzys finansowy i źródła bankowych przychodów zaczęły wysychać. Opcje stały się najprawdopodobniej jednym z głównych źródeł ich dochodów - stwierdził mecenas Cezary Nowakowski z Kancelarii Prawnej Nowakowski i Wspólnicy podczas konferencji zorganizowanej wspólnie ze wspomnianym Stowarzyszeniem.
- Wysoka wycena opcji w bankowych księgach może tłumaczyć wspaniałe wyniki finansowe banków w drugim i trzecim kwartale ubiegłego roku - twierdzi Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Jego zdaniem, banki, wyceniając wysoko opcje na swój użytek, w kontaktach z klientami zaniżały ich wartość.
Umowy opcyjne między bankami a przedsiębiorstwami typu put i call miały charakter asymetryczny, tj. 90 proc. ryzyka strat wskutek zmiany kursu złotego ponosił przedsiębiorca, zaś banki były zabezpieczone przed nadmiernym ryzykiem poprzez bariery ograniczające ewentualne straty. Różnica w wycenie opcji put oferowanej przez bank w stosunku do opcji call wystawianej przez przedsiębiorcę wynosiła średnio ok. 1:200.

- Przedsiębiorcy byli wprowadzani w błąd. Przecież nikt by nie kupił instrumentu, którego wartość jest ujemna - mówi Bielewicz.
Zdaniem ekspertów, dotarcie do bankowych ksiąg i wydobycie dowodów na stosowanie podwójnej wyceny jest możliwe, jeśli sąd zobowiąże bank do przekazania dokumentów.
System komputerowy do oceny derywatyw potrafi odtworzyć historyczne dane na temat księgowej wyceny transakcji i marży - zapewnia nas rozmówca. - Grunt to przetrwać do wyroków - dodał.

Z tym ostatnim może być trudno, ponieważ banki, zasłaniając się tajemnicą bankową, blokują postępowania, a przedsiębiorstwa - zadłużone na opcjach i pozbawione kredytowania - wegetują na skraju upadłości. Wykorzystując tę przymusową sytuację firm, banki narzucają im warunki spłaty zadłużenia z tytułu opcji, np. 30 proc. od ręki, a 60 proc. w formie spłaty kredytu rozłożonego na 20 lat. Zdarza się, że zawyżają przy tym swoje należności, aby potem - w geście dobrej woli - zaoferować firmie 10-procentowy "upust". W Polsce jest bardzo niewielu niezależnych ekspertów znających się na wycenie opcji.
Banki także walczą o własną skórę. Tylko trzy z nich: ING, BRE Bank i BPH, same konstruowały opcje, same zarządzały ryzykiem, i tylko te trzy są pełnoprawnymi gospodarzami rozmów ugodowych z klientem, tj. ewentualne ustępstwa na jego rzecz odpiszą od swoich planowanych zysków. Pozostałe banki handlujące opcjami robiły to de facto jako pośrednicy (choć formalnie działały jako polskie podmioty na swoją rzecz).

- Jeśli banki wyegzekwują należności od przedsiębiorców, to z Polski wyprowadzonych zostanie prawdopodobnie więcej pieniędzy, niż otrzymamy z Unii Europejskiej w ramach unijnych funduszy - twierdzi Zbigniew Przybysz, szef Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorców.
Przy średnim kursie złotego w I kwartale br. wynoszącym 4,65 zł za euro straty przedsiębiorstw na opcjach wyceniano na 60 mld złotych.

Cieszy, że po długich staraniach - i kilku spektakularnych upadłościach - udaje się w końcu choć trochę dobrać do skóry bankowym oszustom i kuglarzom. Bankowiec tym się różni od bankarza, czym handlowiec od handlarza. Trzy karty to nie jest gra podobna do brydża, podobnie jak bank nie powinien być w zasadzie kasynem.

**********do poczytania
Pan każe, sługa musi, albo robimy to za pieniądze
Pawlak: opcja zero czyli Pawlak pod Grunwaldem
normalny szwindel
Broń masowego dojenia, czyli opcje a la polonaise
Czaruś pod choinkę
KNF kontra JPM
**********
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut