Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 15 września 2014

A kiedy Lehman tonął, to też orkiestra grała

-
Paczpan - jak ten czas leci! Sześć lat minęło, jak jeden dzień.

W mitologii "rynków finansowych" dla "inwestorów" Lehman był największym bankructwem w historii i przyczyną wielkiego kryzysu finansowego. Tymczasem prawda jest taka, że sześć lat temu orkiestra rżnęła na całego, najgrubsi geszefciarze, czyli rekiny, ustawiali gorączkowo swoje polityczne pionki na szachownicach, a przytomni spekulanci szykowali sobie wyjścia awaryjne.

Po spekakularnym krachu jednego z piątki dużych banków inwestycyjnych, a naprawdę hedge-fundu, po same uszy zanurzonego w ryzykowne, niezrównoważone [pożyczał na krótko, inwestował na długo - w papiery hipoteczne CDO] i bardzo mocno lewarowanego [zadłużenie ponad 30x kapitały własne], jakim był Lehman, cały system finansowy Ameryki, a tym samym świata, dosłownie zamarł w oczekiwaniu na cud, bowiem z godziny na godzinę z rynku międzybankowego zniknęło całe finansowanie. Nikt nie miał odwagi nikomu pożyczać, z obawy przed niewypłacalnością. I słusznie, bowiem upadłość idąca w miliardy w ściśle powiązanym ze sobą systemie bankowym w naturalny sposów wywołuje efekt domina - przecie dosłownie każdy jest w jakiś sposób, jako dłużnik bądź wierzyciel, wprost, bądź pośrednio, powązany z każdym innym uczestnikiem rynku. Należność jednego jest zobowiązaniem drugiego. Kiedy upada ktoś na miliardy, to oznacza, że te miliardy właśnie zniknęły, zatem ktoś je zakosił. Zatem ich brakuje. Zatem ktoś będzie musiał ponieść stratę. Takie to proste. Kiedy strata jest w takim rozmiarze, jak Lehman, to nic dziwnego, że nikt nie chce być frajerem, inkasującym stratę, stąd zamrożenie całego handlu.

W takich pięknie zainscenizowanych okolicznościach przyrody minister Henry Paulson [Hanky-Panky] mógł bezczelnie po kilku nerwowych dniach wkroczyć na Kapitol ze świstkiem papieru, na którym miał napisane trzy akapity, które przeczytał. Albo parlament zatwierdzi awaryjną pomoc finansową dla systemu bankowego w wysokości 700 mld, albo to jest koniec świata, jaki znamy... Kiedy po roku pytano go, skąd wziął taką, a nie inną sumę, odpowiedział szczerze: z sufitu.

Zgadnij zatem teraz, kto zainkasował stratę po Lehmanie, drogi watsonie. Z powyższego to raczej oczywiste - podatnicy. Co prawda ani 700 mld nie okazało się końcem historii, a zaledwie skromnym początkiem, bowiem FED udzielił ratunkowych pożyczek bankom i wielkim konglomeratom w wysokości ponad 20 bln, ale dokładna liczba nie jest znana, ani Lehman nie był największą plajtą, bo w ślad za nim wykoleił się np. AIG, który po koleżeńsku hojnie wystawiał oparte na kosmicznych rachunkach ryzyka quasi-polisy finansowe CDS, które były podstawą płynnego handlu papierów hipotecznych CDO, a które z kolei były wehikułem tak pięknie pękającej bani w nieruchomościach.

Jest oczywistą i wierutną bzdurą, że kryzys wybuchł z powodu Lehmana, albo nawet objawił się przez niego. Pierwszą, symptomatyczną ofiarą zaczynającego się wielkiego kryzysu był dom maklerski [bank inwestycyjny/hedge fund] Bear Stearns, który wywrócił się w marcu. Aż pół roku zajęło hienom i sępom zajmowanie pozycji do podziału padliny, czyli do pierwszej dużej upadłości, którą - twierdzę że w dużej mierze przypadkowo - padł Lehman. Miał dość durny i kowbojski zarząd, który nie skorzystał z dobrej oferty Japończyków, gotowych go przejąć, ale i uratować za grosze [wiedzieli doskonale, że Lehman jest kandydatem na padlinę]. Ponadto Lehman znalazł się w niekorzystnym położeniu politycznym, innymi słowy miał za krótkich przyjaciół w ministerstwie finansów, a konkretnie u Tymka Geithnera [to ten co się "myli" w komputerowym zeznaniu podatkowym]. Geithner odmówił ratowania Lehmana, choć inne instytucje o podobnym znaczeniu skorzystały z łaski podatnika...

Krótko mówiąc, Lehman musiał upaść, bo ktoś gorącego kartofla, przerzucanego od pół roku, w końcu musiał chwycić, ale wybór jego konkretnie był decyzją polityczną, a nie biznesową. Dodatkowo nóż w plecy wbili mu solidarnie dwaj najwięksi kontrahenci [oczywiście synchronizacja wielce nieprzypadkowa]: JP Morgan wstrzymał mu finansowanie króŧkoterminowe, co dosłownie udusiło Lehmana a AIG wdał się w walkę na polu CDS [anulował ubezpieczenia dużych transakcji, które musiały zostać pokryte z innego źródła]. Co ciekawe, post factum Lehman wygrał nawet odszkodowanie od JP Morgana, ale był już by tak rzec - martwy.

Tak więc - jak widzisz - legendy o nagłym kryzysie finansowym od kuchni wyglądają całkiem odmiennie, bo straszny krach jest najzwyczajniej w świecie ucztą padlinożerców, więc nic w tym dziwnego, że starannie ją zawczasu przygotowują. W tym wypadku, jak zaznaczyłem, pozycjonowanie poszczególnych pionków trwało aż pół roku, niemniej nikt z pionków nie miał pojęcia, że jest w kolejce do zjedzenia, orkiestra rżnęła zamaszyście, a centy i procenty płynęły na konta... Aż nagle wszystko zamarło.

Dziś, po sześciu latach, znowu orkiestra rżnie na całego, giełda w USA bije maksima, a kryzys podobno dawno już minął. Tyle że obiektywna prawda jest taka, że się nigdy nie skończył, tylko poprzednia bańka została zaklajstrowana dosłownie bilionami forsy nadrukowanej z powietrza, z bliskim zeru kuponem. Na jak długo wystarczy do utrzymania balona? Aż nie pojawi się w nim jakaś większa dziura, oczywiście starannie zaplanowana i wyreżyserowana. Jak to mawia Rahm Emanuel: nie wolno marnować żadnego kryzysu [w domyśle do zrobienia bajecznej góry szmalcu; im większy kryzys, tym większa góra].

Tak więc piękny wrzesień, ludzie się u nas opalają, a za oceanem spadł pierwszy śnieg. A orkiestra gra. Dopóki nie przestanie. Taki porządek.


© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut