Go To Project Gutenberg

środa, 11 września 2013

Fabryka Strachu czyli mass media a 911

-

Termin terroryzm jest dzisiaj bardzo często spotykany w mediach, środkach
masowego przekazu, do których również zaliczamy prasę. W celu ustalenia jego
wpływu oraz sposobu przekazu należałoby się przyjrzeć dokładniej etymologii tego
słowa, jego konotacjom i procesowi wchodzenia do publicznego obiegu. Wbrew
pozorom nie jest to termin współczesny, występował bowiem w dziejach jednak
przypisywano mu różne znaczenia. Problematyka terroryzmu uznawana jest za
jedną z głównych, przed jakimi staje świat na początku XXI wieku. Wynika to nie z
faktu eskalacji aktów terroru, które przecież miały już miejsce w historii co z
wyłonienia się nowego celu jakim stała się ludność cywilna. Początek temu
procesowi dał wiek XX a dokładnie znaczący wzrost liczby ludności na świecie.
Zwiększeniu zaludnienia oraz propagowaniu wszelkiego rodzaju podziałów
rasowych, religijnych towarzyszyło wykorzystywanie przez niektóre środowiska
aktów terroryzmu. Stały się one narzędziem prowadzenia polityki w znacznie
bardziej ekspresywnej formie, która nie ograniczała się to przyjętych norm. Innym
powodem rozprzestrzeniania się takiej taktyki prowadzenia wojny był wzrost
dysproporcji w wyposażeniu militarnym stron konfliktu. Brak możliwości realnych
szans na podejmowanie skutecznych działań zbrojnych zawęża strategię strony,
która technicznie czy też taktycznie znacząco odstawała od przeciwnika.
Na przestrzeni lat doszło do powstania tzw. organizacji terrorystycznych. Są
to grupy najczęściej zorientowane na stosowanie terroru jako jednego ze sposobów
wywierania wpływu. Ma to duże znaczenie w przypadku praktyki wojennej jaką w
takiej sytuacji stosują strony konfliktu. Przyjęcie terroru jako permanentnej taktyki
szantażu, wywołującej strach zmusza również drugą stronę do podejmowania
działań, które wychodzą na przeciw nowym wyzwaniom.

Postrzeganie terroryzmu jest również wieloaspektowe. W wymiarze militarnym,
terror czyli atak służący umasowieniu strachu w jak największej skali w czasach tak
dużej mobilności ludzi i środków wydaje się być podstawą nowoczesnych działań
wojennych. Terror ma więc paraliżować strachem, którego katalizatorami są
przemoc i gwałt. W wymiarze politycznym, terroryzm jest formą wywierania
wpływu, którego hipotetyczna siła jest większa niż użycie potencjalnie innych
środków w tym celu. Problem skuteczności terroryzmu w propagowaniu strachu,
jego przenikliwość i względna podatność nań, sprawia wrażenie, iż walka z
terroryzmem jest pozbawiona skutecznych kontr–narzędzi. Spowodowane jest to
między innymi samym charakterem terroryzmu, który nie jest ani religią, ani
ideologią. Jest swego rodzaju narzędziem, metodą walki, której nie można trwale zlikwidować. Wszelkie próby wojny z terroryzmem ad hoc są skazane w dłuższym
okresie na wykorzystywanie przemocy a nade wszystko na walkę z tymi, którzy
potencjalnie mogą wykorzystywać terror jako oręż. W związku z tym, że konflikt
ten może bezpośrednio dotknąć stronę niezaangażowaną to realne efekty walki z
terroryzmem mogą prowadzić do jego eskalacji i umocnienia się środowisk za niego
odpowiedzialnych.

Z perspektywy historycznej w ustrojach przed demokratycznych, stosowanie terroru
wobec społeczeństwa było bezzasadne w stanie pokoju, to w powszechnej
demokracji, wydaje się być uzasadnionym używanie siły przeciw władzy
zwierzchniej jaką są obywatele. W mniemaniu organizacji terrorystycznej to
obywatele są odpowiedzialni za obecną linię polityczną prowadzoną przez władzę,
toteż terror powinien dotykać jak najszerszą grupę. W państwach demokratycznych
o wiele trudniej jest przeciwdziałać terroryzmowi, w sposób wychodzący naprzeciw
problemom. Najefektywniejszym jest likwidowanie prewencyjne potencjalnych
zarzewi konfliktu tj. fundamentalizmu, rasizmu, niskiego poziomu wykształcenia
czy nacjonalizmu. Coraz częściej władze nawet demokratycznych państw
wykorzystują promocję strachu do ograniczenia swobód obywatelskich, w celu
skuteczniejszego radzenia sobie z terroryzmem.

W celu uściślenia, pewnej operacjonalizacji pojęcia terroryzm należy zbadać
jego etymologię. Słowo terror pochodzi z języka łacińskiego (od terrere –
przestraszać), jego znaczenie nie zmieniło się, choć nabrało dodatkowych znaczeń.
W czasach średniowiecza słowo to nie było często używane, pierwsze wzmianki w
Europie pochodzą z XIV w. z Francji, która parę wieków później stanie się kolebką
nowożytnego i świadomego stosowania tzw. terroru rewolucyjnego. W czasie
Wielkiej Rewolucji Francuskiej a dokładnie od sierpnia 1793 r. do lipca 1794 r.
podczas dyktatury Jakobinów we Francji zgilotynowano 17 tys. osób spośród 300
tys. aresztowanych. Terror indywidualny choć doprowadzony do granic absurdu
miał skonsolidować rewolucję i wymierzyć sprawiedliwość zdrajcom. Tego typu
działania paraliżowały wszelkiego rodzaju formy obstrukcji rewolucyjnego ładu,
najlepiej tłumaczone pewnym chińskim przysłowiem: „Zabij jednego, przeraź
dziesięć tysięcy”. Nie jest pozbawiony ironii fakt, że początkowo termin terroryzm
był używany w kontekście promocji ideałów cnoty i demokracji. Wydarzenia
związane z obaleniem klubu Jakobinów wraz z Maximilianem Robespierrem, dały
początek współczesnemu terminowi terroryzmu. Wśród popierających
dotychczasową walkę ze zdrajcami było coraz więcej potencjalnych ofiar represji.

Opozycja, której członkowie niejednokrotnie uznawali terror rewolucyjny jako
legalny instrument nie mogła posłużyć się oskarżeniem o terreur (terror).
W związku z tym oskarżono Reobespierre’a o terrorisme (terroryzm), słowa tego
wówczas użyto jako określenia nielegalnego postępowania. Rozwinięcie to
sugeruje, iż terroryzm jest nieuprawnionym stosowaniem terroru, który można
również zdefiniować jako selektywne lub powszechne użycie przemocy z zamiarem
osiągnięcia celów politycznych poprzez wywołanie strachu. Według Włodzimierza
Lenina głównym „celem terroryzmu jest wywołania strachu”, który paraliżuje i
jednocześnie kanalizuje społeczne interakcje.

Spośród wielu prób zdefiniowania terroryzmu najszerzej stosowaną jest definicja
zaproponowana przez Departament Stanu USA w 1984 r., która brzmi:
„Popełniane z premedytacją i umotywowane politycznie akty przemocy dokonane w
sposób przestępczy przeciwko celom niewojskowym, przez ponadnarodowe grupy
lub działające tajnie grupy zwykłe z intencją wywarcia wpływu na
społeczeństwo”. Sformułowanie to ma dość szeroki zasięg interpretacyjny,
umożliwia przypisanie zachowań terrorystycznych różnym grupą wpływu, interesu
a nawet całym państwom bądź też ich wywiadom, które mogą posługiwać się takimi
metodami. Inna uzupełniająca definicja brzmi – świadome budzenie i
wykorzystywanie strachu w wyniku przemocy lub groźby przemocy w dążeniu do
zmian politycznych.

Jednak dopiero w początkach lat ’90 – tych XX w. USA stały się celem ataków
terrorystycznych na ziemi amerykańskiej, których organizatorami były przede
wszystkim tajne zrzeszenia fundamentalistów islamskich. Zamach z 26 lutego 1993
r. na Światowe Centrum Handlu był pierwszym tego typu. Przeprowadzono go przy
użyciu wypożyczonej ciężarówki wypełnionej 680 kilogramowym ładunkiem
wybuchowym. Głównymi organizatorami byli Ramzi Yousef, Mohammad
Salameh i Abdul Rahman Yasin. Celem ataku było zniszczenie jednej z wież co
doprowadzić miało do ogromnych strat ludzkich. Ostateczny bilans zamachu
wyniósł 6 zabitych i ponad 1000 rannych. Zasięg zniszczeń nie doprowadził do
osłabienia konstrukcji wieżowca, jednak sam fakt dokonania ataku był wstrząsem
dla opinii międzynarodowej oraz bardzo mocno wpłynął na zmianę świadomości elit
amerykańskich jak i samego społeczeństwa.
Kolejnym atakiem terrorystycznym było wysadzenie ambasad amerykańskich w
Kenii – Nairobi, gdzie zginęło 212 osób a ponad 400 zostało rannych oraz budynek
korpusu dyplomatycznego w Dar El Salam w Tanzanii gdzie zginęło 11 osób.
Wprawdzie liczba obywateli USA wśród zabitych była stosunkowo nie wielka (12
osób) to był to niekwestionowany znak ostrzegawczy.
Dane statystyczne nie pozostawiają złudzeń. Około 66% ofiar ataków
terrorystycznych na całym świecie dotyka obywateli USA. Choć należy zaznaczyć,
że gros z nich ma miejsce poza granicami własnego kraju. Według danych
Departamentu Stanu, w latach 1973 – 1986 w wyniku terroryzmu życie straciło 440
Amerykanów. Do najbardziej spektakularnych ataków terrorystycznych, w
których docelowymi bądź też pośrednimi ofiarami byli amerykanie doszło na
początku lat 80 – tych. Ich eskalacja pojawiła się głównie za przyczyną pojawienia
się ruchów radykalnych w świecie arabskim. Jego źródła upatruje się w ścisłej
współpracy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Izraelem, z którym przegrane
wojny toczyli m. in. Palestyńczycy (Wojna roku 1948, Wojna o Kanał Sueski 1956,
Wojna sześciodniowa 1967, Wojna Jon Kipur 1973, Wojna Libańska 1982).
Wsparcie militarne i polityczne dla Żydów oraz narastająca przepaść technologiczna
pomiędzy zwaśnionymi stronami stała się zarzewiem terroryzmu, którego celem był
nie tylko Izrael ale również USA. W kwietniu 1983 r. Islamski Dżihad dokonał
zamachu bombowego na ambasadę USA w Libanie – wśród 63 ofiar było 17
amerykanów; w październiku tego samego roku w samobójczym zamachu na
koszary wojsk USA zginęło 241 marines; a w grudniu 1983 r. w Kuwejcie podczas
zamachu na ambasadę USA zginęło 5 jej pracowników. W 1984 r. dochodziło
głównie do antyamerykańskich ataków w Bejrucie, rok później podobnie choć same
akty terroru były bardziej wyeksponowane m. in. w Madrycie, Viennie, Rzymie
oraz doszło do porwania statku Achille Lauro na Morzu Śródziemnym. W 1986 r.
miały miejsce zamachy w Berlinie przeciwko amerykańskim żołnierzom, natomiast
w 1988 doszło do słynnego wysadzenia Boeinga 747 nad Lockerbie w którym
zginęło 270 osób w tym 189 amerykanów, gównie personelu wojskowego.

Związek pomiędzy terroryzmem a mediami jest dość specyficzny. Polega on
na jednoczesnym braku zaufania i głębokiej potrzebie współistnienia. Terroryści
potrzebują rozgłosu, to on nadaje ich działalności wymiernego charakteru, a media
muszą dążyć do zwiększenia oglądalności, poczytności. Można do pewnego stopnia
nazwać te relacje symbiozą. Tego typu powiązania zauważano już w latach ’70 –
tych; Walter Laquer w magazynie „Harpers” wyraził opinię „media są najlepszym
przyjacielem terrorystów (…) akt terroryzmu sam w sobie nic nie znaczy publicity
jest wszystkim”. Media, dzięki swojej bardzo dużej opiniotwórczej sile,
możliwości kreowania opinii publicznej, stają się więc często pośrednim celem
terroryzmu. Sam akt terroru (w zależności od organizacji) ma tutaj drugorzędne
znaczenie. Oddziaływanie terroryzmu, efektywność tej strategii zależy nie tyle od
bezpośredniego impaktu jakim był cel i szkody ataku, co pośrednie skutki
kreowanego przez czwartą władzę strachu.

Media do pewnego stopnia są też beneficjentem terroryzmu. Dzięki odpowiedniemu
przedstawieniu wydarzeń są w stanie przyciągnąć ogromną rzeszę widzów. Szacuje
się, że zamachy z 1972 r., kiedy to organizacja Czarny Wrzesień porwała i dokonała
masakry izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium
śledziło około 500 mln telewidzów na całym świecie. Innym, dużo wcześniejszym
dowodem na kluczowe znaczenie relacji medialnej dla terrorystów był przykład
Irgunu. Ta Syjonistyczna organizacja od lat 30 – tych XX w. walczyła o stworzenie
ziemi Erec Izrael zarówno z Palestyńczykami jak i sprawującymi na tych terenach
mandat Ligi Narodów Brytyjczykami. O skuteczności ich działań nie świadczyła
liczba zabitych żołnierzy brytyjskich, lecz rozpropagowanie ich czynu zbrojnego na
całym świecie. Największym jednak sukcesem nie była liczba ofiar lecz
przedstawienie owych wydarzeń opinii międzynarodowej. Stało się to za sprawą
opublikowania w prasie angielskiej dwóch zamordowanych sierżantów. Brutalność
przesłania a jednocześnie nagłośnienie przez ten fakt celów narodu żydowskiego
zbiegło się z końcem II Wojny Światowej. Założyciel Irgunu Menachem Begin
stwierdził „Wiedzieliśmy że w wyniku rewolty Erec Izrael przypominał szklarnię –
świat zagląda do wnętrza z coraz większym zainteresowaniem i mógł obserwować,
co się tam dzieje … Do ataku używaliśmy broni, ale szkło stanowiło naszą tarczę
obronną” (przed odwetem).
Na bardzo podobnych założeniach, będących wówczas jeszcze pionierskimi dla
większości organizacji zbrojnych/terrorystycznych bazowała działalność
Cypryjskiej Organizacji Wyzwolenia Narodowego. Nadanie powstaniu
międzynarodowego charakteru było świadomym i wynikającym ze strategii planem
wsparcia medialnego wysiłku zbrojnego, nawet bazującego na ekstremizmie. Takie
było wstępne a zarazem główne przesłanie strategii generała George Grivas’a –
„ … rozbudzenie międzynarodowej opinii publicznej … czynami bohaterskimi i
pełnymi poświęcenia, które zwrócą uwagę na Cypr, zanim osiągniemy nasze
cele”. Znany amerykański specjalista od zagadnień terroryzmu – Brian Jenkins w
swojej pracy „International Terrorism: A New mode of Conflict” stwierdza –
„Terroryzm to teatr … ataki terrorystyczne są często starannie wyliczone i
zaplanowane tak, by przyciągnąć uwagę międzynarodowych mediów
elektronicznych i prasy”. Konkluduje stwierdzeniem „Terroryzm pragnie
zwiększenia zainteresowania mass bardziej niż zwiększenia liczby swoich ofiar”.
Te obserwacje z pewnością potwierdzają takie wydarzenia jak porwanie samolotu
TWA przez Hezbollah w 1985 r. Przetrzymywano wówczas 39 Amerykanów w
różnych częściach Bejrutu przez 17 dni. W tym czasie w samych Stanach
Zjednoczonych sieci telewizyjne ABC, NBC i CBS nadały ponad 500 programów
informacyjnych, które w dużej mierze skupiły się na relacjach uwolnionych i
warunkach przetrzymywania zakładników.
W zmieniających się warunkach, coraz większej miniaturyzacji i kurczenia się
barier ograniczających przepływy gospodarcze ale i społeczne świat jest niczym
globalna wioska. Dostęp do informacji jest tak powszechny i szybki, a coraz to
bardziej zglobalizowana prasa, radio i telewizja potrzebują coraz to nowszych
bodźców podtrzymujących zainteresowanie danym kanałem.

Można na tej podstawie wysunąć hipotezę, iż miarą siły organizacji terrorystycznej jest ilość cytowań w mass mediach odnoszących się do jej nazwy, członków etc.

Poziom oddziaływania na świadomość mas jest stosunkowo nieuchwytny, co może być
często powodem jego marginalizacji. Jednym ze wskaźników, który uwzględniał
przekaz medialny na temat zagrożeń terrorystycznych były badania instytutu
RAND. Pomiędzy rokiem 1988 a 1989 wspomniany think tank zbadał publiczne
obawy związane z mobilnością i poczuciem bezpieczeństwa w kontekście zagrożeń
terrorystycznych. Większość respondentów uważała, że bardziej prawdopodobnym
jest to że ulegną wypadkowi samochodowemu (w ciągu tych dwóch lat w USA
zginęło 92669 osób) – 71%, podczas gdy 14% uważało, że mogą być ofiarami ataku
terrorystycznego, gdzie liczbę ofiar w badanym okresie szacuje się na 203 osoby z
amerykańskim paszportem (z tego 93% ofiar przypada na jeden zamach
terrorystyczny – Pan Am nad Lockerbie). Jednakże aż 30% badanych
zrezygnowałoby z podróży zagranicznej ze względu na ryzyko zamachu, podczas
gdy prawdopodobieństwo ataku terrorystycznego było porównywalne z
możliwością utraty życia ze strony własnego psa. Po zamachach 1985 r. i
porwaniu samolotu TWA około 850 tys. osób odwołało swoje zarezerwowane loty
krajowe i zagraniczne, gdzie prawdopodobieństwo wynosiło zaledwie 1: 150 000.
Tylko 17 na 6 tys. osób które uległy wypadkowi, spośród 6,5 mln amerykanów
którzy wyjechali za granicę w tym roku – było ofiarami aktu terroru. Obawy te
niewątpliwie ze statystycznego punktu widzenia są nieuzasadnione, a wydaje się iż
jedyną przyczyną takiego przekonania wśród badanych jest tak mocne
zaangażowanie mediów w relacjonowanie aktów terroru. Wzbudzanie strachu,
poczucia lęku konsoliduje obywateli, zwłaszcza wokół instytucji państwa, które
niejako u podstaw swych kompetencji mają zapewnienie bezpieczeństwa
obywatelom. Widoczny jest tutaj niesporny beneficjent takiej formy przekazu
wydarzeń medialnych – administracja państwowa, a zwłaszcza politycy.
Innym aspektem, który bezpośrednio dotyczy mediów w kontekście
przekazywania przez nie informacji jest ich elastyczność. Zadziwiającym jest fakt
jednego z największych w dziejach spektaklu medialnego po 11 września. Podczas
tych kilku dni doszło do znacznego zwiększenia zainteresowania i samej
oglądalności największych stacji telewizyjnych oraz prasy i radia. Nakłady
niektórych dzienników, oraz ilość serwisów informacyjnych często wzrosło o 100%.
Wartym zwrócenia uwagi jest fakt, przerwania licznych programów rozrywkowych
na kanałach, których głównym produktem było dostarczanie widowisk sportowych i
rozrywkowych czy muzycznych. W Stanach Zjednoczonych rywalizujące ze sobą
bloki informacyjne stacji ABC, NBC, CBS i Fox News stworzyły wspólne bazy
zdjęć, materiałów które wzajemnie sobie udostępniały. Jeszcze bardziej
interesującym i zastanawiającym jest fakt, iż pomimo znacznego wzrostu
oglądalności stacje telewizyjne i radiowe były w tych dniach stratne. Wspomniane
wyżej kanały informacyjne tylko w czarny wtorek oglądało ponad 60,5 mln
odbiorców. Jednocześnie w ciągu tych kilku dni nie emitowano żadnych spotów
reklamowych zarówno stacjach głównych jak i regionalnych. Według wstępnych
obliczeń koszty utraconych zysków sięgały nawet 100 mln dolarów. Podobnie
zachowały się największe stacje brytyjskie Sky News, BBC.


Fundamentalizm islamski lub bardziej dokładnie islamizm polityczny jest
zgodnie uważany przez wielu zachodnich analityków i obserwatorów za czynnik
destabilizujący zarówno słabe rządy państw muzułmańskich ale również demokracje
zachodnie. Trzeba wziąć pod uwagę fakt dużej ekspansywności tych ruchów, dla
których ten rodzaj polityki, jest pomimo licznych wad, bardzo skuteczny.
Efektywność tych działań widoczna jest najlepiej w bardzo szybkim i dynamicznym
rozwoju, pozyskiwaniu nowych adeptów i funduszy głównie w środowiskach
obawiających się komercjalizacji i zeświecczenia eksportowanego często z nurtem
rynku. Uważa się, że jedną z pierwszych tego typu organizacji był założony w 1982
r. w Iranie Hezbollah. Źródłem z którego czerpali członkowie tej organizacji były
radykalne zasady Szariatu, które jako jedyne prawo regulujące kwestie religijne i
świeckie, stało się od czasów rewolucji irańskiej drogowskazem dla każdego
bogobojnego muzułmanina. Związek Szyickiego Hezbollahu z Al-Kaidą jest dość
enigmatyczny, ze względu na różnice religijne. Obrządek Sunnicki w postaci
zwolenników Wahabizmu czyli radykalnego powrotu do czystości tego nurtu
opartego na pierwotnych zasadach islamu zdaje się być sprzeczny z radykalnym
nurtem Szyickim. Mimo tych wydawałoby się poważnych różnic Hezbollah jest
formacją wzorcową dla wielu radykałów. Na tak przygotowanej i sprawdzonej
ścieżce pojawił się Osama bin Laden. W tym samym czasie toczyła się od 1979 r.
wojna w Afganistanie pomiędzy komunistyczną wierchuszką na czele z
Mohammedem Taraki a mudżahedinami. Bardzo duża przewaga strony rządowej
wspieranej przez Sowietów doprowadziła do interwencji zbrojnej ZSRR, która
spotkała się z ripostą Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz licznych
muzułmanów z państw islamskich, którzy jako ochotnicy wyruszyli na dżihad –
świętą wojnę. Powstanie Al-Kaidy z arab. Baza – dał początek Abdullah Azzam,
choć kwestia ta jest sporna, uznaję właśnie jego za pioniera ruchu werbunkowego
przygotowującego do wojny o wiarę. Azzam był uczonym w prawie koranicznym
Palestyńczykiem, który dzięki religijności i kontaktom z ruchem Bractwa
Muzułmańskiego w Egipcie zyskał bardzo duży szacunek. W 1979 r. kiedy doszło
do wybuchu wojny w Afganistanie, to właśnie za namową Bractwa Azzam utworzył
w Peshwarze Maktab al-Chidamat czyli Biuro Służb. Była to organizacja
zajmująca się werbunkiem ochotników na świętą wojnę w Afganistanie. Z upływem
lat swoje biura posiadała w większości państw muzułmańskich, równocześnie
rozpoczęła też zbieranie datków na działalność partyzancką przeciwko sowietom.
Po pewnym czasie biuro przekształcono w bardziej zorganizowaną Bazę – Al-
Kaidę. Jednym z rekrutów, który na początku lat 80 – tych zawitał do Peshwaru był
Osama bin Laden.

Osama Bin Laden urodził się w 1957 r. w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej.
Jego ojciec Muhammad Bin Laden był Jemeńczykiem a matka obywatelką
Syryjską. Osama był ich siedemnastym synem, który dzięki zamożności swojej
rodziny posiadał spory majątek. Zdobył wykształcenie z inżynierii cywilnej co
ułatwiło mu prowadzenie interesów. Rodzinna firma budowlana z upływem czasu
stała się potentatem w krajach arabskich, zdobywając coraz więcej zleceń. Saudi
Binladin Group, której majątek szacuje się na około 1,5 mld dolarów, była jak
zakładano głównym sponsorem działalności wywrotowej swojego udziałowca.
Przypuszczenia te zrewidowały zeznania Hussaina Kherchtou, którego ujęto po
zamachach w Kenii w 1998 r. Według jego słów sam Bin Laden roztrwonił dużą
część swego majątku na komórki szkoleniowe Al – Kaidy, domy dla swoich żon i
dzieci, firmę budowlaną Al – Hadżira, farmę rolniczą w prowincji Gezira. Według
Hussaina gdy Osama postanowił walczyć z Wielkim Szatanem, musiał się
większości swojego majątku zrzec na rzecz pozostałych pięćdziesięciorga trojga rodzeństwa.
Około roku 1995 wydatki na podtrzymanie obozów szkoleniowych były zbyt wielkie,
zmusiło to Osamę do obniżenia wypłat na utrzymanie bojowników.
Zmusiło to też lidera do przewartościowania strategii i pozyskania dodatkowego zaplecza politycznego. W 1996 r. ogłoszono Deklarację wojny, w której bin Laden nawoływał do wspólnej wojny Szyitów i Sunnitów przeciwko USA i Izraelowi. Spotkało się to z dość szerokim rezonansem w
krajach arabskich.

Dowodem na zaangażowanie i funkcjonowanie Al – Kaidy miały być zeznania
Jamal’a Ahmeda al-Fadl podczas procesu przeciwko zamachowcom na placówki
dyplomatyczne USA w Afryce w 1998 r. Łącznie w atakach na ambasady
amerykańskie w Kenii i Tanzanii zginęło wówczas 301 osób a 5000 zostało
rannych. Jama zeznał przed sądem, iż był członkiem grupy terrorystycznej
stworzonej przez Osame bin-Ladena, z którym współpracował do roku 1996.
Znamienny jest tutaj sam charakter tej organizacji, która według sprzecznych
informacji nie ma hierarchicznej struktury i  być może była ona jedynie próbą stworzenia jednej linii politycznej pomiędzy różnymi innymi muzułmańskimi placówkami.
Do najważniejszych, które podejrzewa się o uczestnictwo, bądź też ścisłe relacje z
Al–Kaida należą:

- Dżajsz-e-Mohammed – organizacja której celem jest obalenie świeckich
władz w Jordanii
- Islamska Grupa Zbrojna – działająca w Algierii
- Al-Gama Al-Islamijja – która planowała obalenie prezydenta Egiptu
- Dżihad – w Jordanii
- Al-Hadith – w Pakistanie
- Libańska Liga Partyzancka
- Bajt al-Imam w Jordanii
- Asbat al-Ansar – Liban
- Harakat al-Ansar – byli mudżahedini w Pakistanie
- Al-Badar – Pakistan
- Talaa al-Fath – nazywający się awangardą sumienia
- Grupa Roubaix – działająca w Kanadzie i Francji
- Harakat ul Dżihad – Pakistan
- Dżajasz-e-Mohammed – Pakistan
- Dżamiat Ulema-e-Islam – Pakistan
- Hezbollah – Liban
- Herb ul-Mudżahedin – Pakistan
- Islamski Ruch Uzbekistanu
- Grupa Dżihad Bangladesz
- Grupa Dżihad Jemen
- Laszkar-e-Tajjiba – Pakistan
- Libańska Grupa Partyzancka
- Islamski Front Wyzwolenia Moro – Filipiny
- Ruch Partyzancki Kaszmir
- Abu Sajjaf – Filipiny
- Al-Ittihad – Somalia
- Afgański Związek Ulema
- Takir wal Hidżra – Algieria, Egipt

Święta wojna dla Osamy bin Ladena zaczęła się gdy jego stronnicy dokonali
pierwszego samodzielnego ataku w 1991 r. atakiem na hotel w Jemenie gdzie
przebywali żołnierze Amerykańscy i turyści z różnych krajów. Dwa lata później
doszło do zdecydowanie silniejszego ataku, którego celem była jedna z bliźniaczych
wież World Trade Center. Od tamtej pory widoczne były kolejne kroki ku
nawiązaniu przychylnych relacji bin Ladena z przywódcami Talibów. Działalność Al-Kaidy jednak możemy uznać za dość ograniczoną. Zamachy jakie się przypisuje jej członkom miały miejsce kilkukrotnie, podczas gdy Hamas, czy Hezbollah dokonały kilkudziesięciu zamachów. 

Problemem jest tutaj odniesienie tej ogromnej ilości informacji, często wzajemnie sobie zaprzeczających do 
tezy, iż  miarą siły organizacji terrorystycznej jest ilość cytowań w mass mediach ...

Grupę terrorystyczną Al-Qaeda oceniano według różnych źródeł nawet na 150 000 członków, pozostających w ukryciu na całym świecie, głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie / Azji oraz posiadających rozbudowaną siatkę połączeń w Europie i Stanach Zjednoczonych. 

Gdy dokonamy porównania ilości wpisów np. w takim New York Times pomiędzy Al-Qaeda a Hezbollahem czy Hamasem dojdziemy do bardzo zaskakujących wniosków:







Pomimo faktu zdecydowanie mniejszego zaangażowania Hamasu i Hezbollahu w walce z "Wielkim Szatanem", większej regionalizacji, dużo mniejszej liczebności, bez tak wyraźnych źródeł finansowania, oraz walcząc tylko w oparciu o konwencjonalne środki rażenia, organizacje te przez całą dekadę lat dziewięćdziesiątych były silniejsze i bardziej wpływowe niż najpotężniejsza terrorystyczna organizacja świata - Al-Qaeda. Liczba artykułów poświęconych działalności Bin Ladena nie przekraczała 50 w skali roku, rzadko przekraczając 20 wpisów w NYT. Dziwi fakt tak dużej uwagi dla Hamasu chociażby w 1996 r. kiedy napisano 275 artykułów na temat palestyńskich bojówkarzy. Pomimo zamachów na ambasady USA w Kenii i Tanzanii oraz ataku na USS Cole Al-Qaeda nie istniała medialnie. Czyżby wywiad nie wiedział o jej istnieniu? Żeby zrozumieć owo novum przyjrzyjmy się wykresowi od początku 2001 r do 10 września 2001 r. W okresie 8 miesięcy w samym NYT powstało 866 wpisów poświęconych terrorystom, o których napisano od 1990 roku 185 artykułów. Jakim cudem? od 11 września organizacja ta jak i jej lider stali się najbardziej poszukiwanymi terrorystami na świecie. Tajemnica poliszynela jest odpowiedź o przyczynach skoku zainteresowania mediów "Bazą" w miesiącach poprzedzających totalne zaskoczenie jakie zgotowali jej członkowie na amerykańskiej ziemi, wyprzedzając wywiad wojskowy, CIA, NSA, FBI itd.
Po 9/11 nastąpiła dziesięcioletnia era walki z terroryzmem, którego owoce widzimy obecnie.

Wszystkim polecam sprawdzenie tych informacji, zastanowienie się na tym jaką rolę odegrały media w kreowaniu kampanii strachu i tak na prawdę, kto był beneficjentem tej polityki?



© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut